Drogi Robercie! Jadasz kwiaty? Kwiaty ogólnie jakoś nie kojarzą się z kuchnią, jedyny trwały związek frazeologiczny w tej dziedzinie to tytuł-hasło "Nie jedzcie stokrotek".
Jedzenie kwiatów kojarzy się z poezją, z kuchnią Pani Słowikowej. Albo z mało wybredną klaunadą - pamiętam, jak w filmie dokumentalnym Marka Piwowskiego "Hair" popularny estradowiec Bychowski, odwalający chałturę na konkursie fryzjerskim, ku uciesze gawiedzi zjadał kwiaty z gazonu. Słynnym zjadaczem kwiatów jest Andrzej Strzelecki, który kiedyś w kabarecie Kur co wieczór rąbał cały bukiet, aby rozbawić widownię. Słyszałem, jak opowiadał, że najbardziej smakowały mu tulipany, niemniej odnoszę wrażenie, że jest to wydarzenie pozakulinarne.
Ja kwiaty jadam od dziecka. Wokół naszego podwórka w Poznaniu rosło wiele różnych drzew. Najchętniej pałaszowaliśmy małe, ciemnoróżowe kwiatuszki rajskich jabłonek, lubiliśmy też akację - cały kwiatostan wpychało się do buzi, po czym spomiędzy na wpół zaciśniętych zębów wyciągało się środkową zieloną "ość", a pyszne kwiatki zostawały w ustach. Pamiętam też tłusty, orzechowy smak liści lipy.
Kwiaty akacji jada się też na ciepło, smażone w cieście naleśnikowym. W zeszłym roku przepyszne placuszki z akacją usmażyła mi w swoim wiejskim domu jedna z aktorek teatru Gardzienice. Tak samo można smażyć i niektóre inne kwiaty. Do specjalnych przysmaków Francuzów należą smażone kwiaty młodej cukini. Zdziwiłem się, kiedy przeczytałem w "Kucharce szlacheckiej" przepis na takie ciasto, w którym proponuje się smażenie nie tylko akacji, ale także róż, rezedy, fiołków i białego bzu.
Znana w świecie jest surówka z młodego mlecza, słyszałem też, że marynowane pączki nasturcji można wykorzystać w zastępstwie trudno osiągalnych kaparów. Dobrze smakuje i uroczo prezentuje się zupa typu rosołowego z pływającymi po wierzchu, lekko podgotowanymi stokrotkami. Przysmakiem, o którym marzę, bo do tej pory nie udało mi się go skosztować, jest dziewięćsił. Jadalna w nim jest górna część szypułki (inaczej dno kwiatowe), po usunięciu kwiatków. Można go jeść na surowo lub po ugotowaniu, charakteryzuje się delikatnym orzechowym smakiem. Feler tylko w tym, że to roślina pod ochroną.
Pozdrawiam Cię kwiatowo
Bikont w Płatkach Róży
Piotrusiu!
Zaklinam Cię na wszystko, nie jedz dziewięćsiłów, publiczna konsumpcja mogłaby się skończyć interwencją organów ścigania. Problemów natomiast nie będziesz miał, jeśli zechcesz raczyć się kwiatami czarnego bzu. Już od dawna mam je w swym kulinarnym repertuarze. Trzeba zrobić ciasto jak na naleśniki, tylko gęstsze, moczyć w nim kwiaty i smażyć na mocno rozgrzanym oleju, najlepiej słonecznikowym. Potem gorące posypać cukrem pudrem i od razu zajadać. Uwielbiam to - aromat czarnego bzu jest doprawdy wyjątkowy. Rzeczone placuszki jadłem w restauracji austriackiej, w regionie Wachau, słynnym z genialnego rieslinga i najlepszych moreli. Czarnego bzu używają tam na wiele sposobów. Wyobraź sobie, że pędzą z niego kapitalny destylat, pachnący jak produkt Chanel lub Diora. Moja dobra mama wyprodukowała w tym roku czarnobzową nalewkę na kwiatach właśnie, lecz jeszcze naciąga, więc na razie sprawdzam jedynie wrażenia węchowe i zapewniam Cię, że są niezwykle obiecujące. Jeśli jednak masz akurat alkoholowstręt, informuję uprzejmie, że sok z kwiatów bzu czarnego jest równie wyśmienity. Kupuję namiętnie skondensowany produkcji szwedzkiej, do dostania jedynie w IKEA. Dodany do lodowatej wody z syfonu, gasi pragnienie prawie tak dobrze jak szklaneczka węgierskiego muscata ottonel wymieszanego z wodą sodową. A kwiaty cukini Francuzi jadają, owszem, lecz w zasadzie wyłącznie w Prowansji. Włosi zaś w całym swoim kraju.
Ściskam równie kwiatowo!
Twój RM
Ja kwiaty jadam od dziecka. Wokół naszego podwórka w Poznaniu rosło wiele różnych drzew. Najchętniej pałaszowaliśmy małe, ciemnoróżowe kwiatuszki rajskich jabłonek, lubiliśmy też akację - cały kwiatostan wpychało się do buzi, po czym spomiędzy na wpół zaciśniętych zębów wyciągało się środkową zieloną "ość", a pyszne kwiatki zostawały w ustach. Pamiętam też tłusty, orzechowy smak liści lipy.
Kwiaty akacji jada się też na ciepło, smażone w cieście naleśnikowym. W zeszłym roku przepyszne placuszki z akacją usmażyła mi w swoim wiejskim domu jedna z aktorek teatru Gardzienice. Tak samo można smażyć i niektóre inne kwiaty. Do specjalnych przysmaków Francuzów należą smażone kwiaty młodej cukini. Zdziwiłem się, kiedy przeczytałem w "Kucharce szlacheckiej" przepis na takie ciasto, w którym proponuje się smażenie nie tylko akacji, ale także róż, rezedy, fiołków i białego bzu.
Znana w świecie jest surówka z młodego mlecza, słyszałem też, że marynowane pączki nasturcji można wykorzystać w zastępstwie trudno osiągalnych kaparów. Dobrze smakuje i uroczo prezentuje się zupa typu rosołowego z pływającymi po wierzchu, lekko podgotowanymi stokrotkami. Przysmakiem, o którym marzę, bo do tej pory nie udało mi się go skosztować, jest dziewięćsił. Jadalna w nim jest górna część szypułki (inaczej dno kwiatowe), po usunięciu kwiatków. Można go jeść na surowo lub po ugotowaniu, charakteryzuje się delikatnym orzechowym smakiem. Feler tylko w tym, że to roślina pod ochroną.
Pozdrawiam Cię kwiatowo
Bikont w Płatkach Róży
Piotrusiu!
Zaklinam Cię na wszystko, nie jedz dziewięćsiłów, publiczna konsumpcja mogłaby się skończyć interwencją organów ścigania. Problemów natomiast nie będziesz miał, jeśli zechcesz raczyć się kwiatami czarnego bzu. Już od dawna mam je w swym kulinarnym repertuarze. Trzeba zrobić ciasto jak na naleśniki, tylko gęstsze, moczyć w nim kwiaty i smażyć na mocno rozgrzanym oleju, najlepiej słonecznikowym. Potem gorące posypać cukrem pudrem i od razu zajadać. Uwielbiam to - aromat czarnego bzu jest doprawdy wyjątkowy. Rzeczone placuszki jadłem w restauracji austriackiej, w regionie Wachau, słynnym z genialnego rieslinga i najlepszych moreli. Czarnego bzu używają tam na wiele sposobów. Wyobraź sobie, że pędzą z niego kapitalny destylat, pachnący jak produkt Chanel lub Diora. Moja dobra mama wyprodukowała w tym roku czarnobzową nalewkę na kwiatach właśnie, lecz jeszcze naciąga, więc na razie sprawdzam jedynie wrażenia węchowe i zapewniam Cię, że są niezwykle obiecujące. Jeśli jednak masz akurat alkoholowstręt, informuję uprzejmie, że sok z kwiatów bzu czarnego jest równie wyśmienity. Kupuję namiętnie skondensowany produkcji szwedzkiej, do dostania jedynie w IKEA. Dodany do lodowatej wody z syfonu, gasi pragnienie prawie tak dobrze jak szklaneczka węgierskiego muscata ottonel wymieszanego z wodą sodową. A kwiaty cukini Francuzi jadają, owszem, lecz w zasadzie wyłącznie w Prowansji. Włosi zaś w całym swoim kraju.
Ściskam równie kwiatowo!
Twój RM
Kwiaty w cieście Według "Kucharki szlacheckiej" M. Marciszewskiej Zrobić ciasto z 4 łyżek mąki, takiejże ilości śmietanki, 4 żółtek i 2 łyżek cukru, maczać w tem świeżo zerwane kupki listków różanych, gałązki akacji, rezedy, pączki fijołków albo białego bzowego kwiatu. Kłaść na bardzo świeże rozpalone masło albo szmalec. Gdy będą rumiane, wyjąć, osączyć, podać z cukrem i sokiem". |
Więcej możesz przeczytać w 28/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.