Jak Balcerowicz dla nas zarabia
Narodowy Bank Polski zatrudnia najmniej pracowników ze wszystkich polskich instytucji bankowych, płaci im nie najlepiej, a jednocześnie wypracowuje największy zysk. W 2002 r. było to 4,837 mld zł, z czego 4,680 mld zł NBP wpłacił do państwowej kasy. Głównym zadaniem naszego banku centralnego - wedle konstytucji - jest "odpowiedzialność za wartość polskiego pieniądza". NBP nie jest więc instytucją komercyjną, która ma zarabiać. Jeżeli tak czyni - za co mu chwała, gdyż w ten sposób zmniejsza deficyt budżetowy - to wykonuje poniekąd zadanie uboczne. A w ostatnich latach NBP dla budżetu zarabia sporo, gdyż jego zysk wynosi około 5 mld zł (dla porównania, dochody z prywatyzacji w 2002 r. wyniosły 2 mld zł).
Skąd ten zysk?
Skąd bierze się zysk NBP? Poza stosunkowo niewielkimi dochodami z tzw. renty menniczej (senioraż), czyli wpływami z produkowania nowych banknotów, oraz zarobkiem na oprocentowaniu kredytów udzielanych bankom większość dochodów NBP czerpie z lokat rezerw dewizowych. Rezerwy te, wynoszące w ostatnich latach 30 mld USD, lokowane są w papierach skarbowych o najwyższym poziomie wiarygodności, czyli najmniejszym ryzyku (rating AAA). - Rezerwy walutowe, czyli także zysk NBP, mogłyby rosnąć, gdyby nastąpiło przyspieszenie prywatyzacji - tłumaczy Jerzy Stopyra, wiceprezes NBP. W odróżnieniu od komercyjnych instytucji finansowych maksymalizacja dochodu z tych lokat jest tylko jednym z celów banku centralnego. - NBP nie uczestniczy w grze rynkowej, nie spekuluje nawet wtedy, gdy istnieje duże prawdopodobieństwo dobrego zarobku - tłumaczy Dariusz Rosati, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Gwarancja superbezpieczeństwa lokat to wręcz obowiązek banku - dodaje Bogusław Grabowski (RPP). Dla banku centralnego bardzo ważna jest w każdej chwili możliwość szybkiego dostępu do pieniędzy. W praktyce oznacza to konieczność dywersyfikacji lokat, czyli inwestowania stosunkowo niewielkich kwot w różnorodne instrumenty finansowe. Zmniejsza to możliwy do osiągnięcia zysk, ale maksymalizuje bezpieczeństwo inwestycji i zapewnia stabilizację systemu pieniężnego. - Jeśli nie uszczuplimy rezerw walutowych, NBP nadal będzie zarabiał dla państwa średnio 4 mld zł rocznie - mówi Stopyra.
Koszt mocnego pieniądza
Wzrost zysku NBP w ostatnich latach związany jest w ogromnym stopniu ze zwycięstwem w walce z inflacją. Skoro bank ma "odpowiadać za wartość polskiego pieniądza", musi dbać o to, by obieg pieniężny - zgodnie ze znanym prawem Irvinga Fishera - powiększał się proporcjonalnie do wzrostu produkcji i zapotrzebowania gospodarki na pieniądze. Jeżeli ilość pieniędzy rośnie szybciej, to - jak dobrze pamiętamy z lat 80. - gwałtownie zaczynają wzrastać także ceny. Problemem jest jednak to, że podaż pieniądza generuje nie bank centralny, lecz przede wszystkim banki komercyjne udzielające kredytów firmom i gospodarstwom domowym. W okresach boomu kredytowego bank centralny musi przeprowadzać tzw. sterylizację, czyli sprowadzać ilość pieniędzy w obiegu do wielkości nie zagrażającej przyspieszaniem inflacji. W tym celu prowadzi tzw. operacje otwartego rynku, czyli oferuje bankom komercyjnym atrakcyjnie oprocentowane bony pieniężne pozwalające im na lokowanie nadwyżek finansowych.
Dzięki racjonalnej polityce stopniowej redukcji stóp procentowych NBP potrafił w ostatnich dwóch latach osiągnąć trzy przeciwstawne cele: utrzymać w ryzach obieg pieniężny, zmniejszyć inflację i jednocześnie wpływać na potanienie kredytów udzielanych przez banki komercyjne. Formą "nagrody" dla NBP za taką politykę było obniżenie oprocentowania bonów pieniężnych i zmniejszenie kosztów operacji otwartego rynku przekładające się na większy zysk.
Polak, Hiszpan, dwa bratanki
Trzecim wreszcie elementem wpływającym na wysoką rentowność banku są koszty jego funkcjonowania. W ubiegłym roku wyniosły one 156,5 mln zł. Obojętnie jaki mechanizm porównań przyjmiemy (w relacji do zysku, w przeliczeniu na zatrudnionego lub w porównaniu z posiadanymi aktywami), koszty te są od trzech do trzydziestu razy mniejsze niż w bankach komercyjnych. - Tak zwane operacje otwartego rynku kosztowały w 1998 r. 5,3 mld zł, w 2001 r. 3,5 mld zł, a w ubiegłym roku już mniej niż 3 mld zł - mówi Stopyra. Owe niskie koszty wynikają z restrukturyzacji, redukcji zatrudnienia i wyzbywania się nadwyżki majątku trwałego i ruchomego. Niskie koszty kryją jednak jeszcze jedną tajemnicę. "Strażnicy" wartości polskiego pieniądza zarabiają znacznie mniej (a na kierowniczych stanowiskach nawet kilkanaście razy mniej) niż ich odpowiednicy w bankach komercyjnych.
Porównania międzynarodowe pokazują jeszcze bardziej drastyczną różnicę. Do zestawień takich ze względu na wielkość państwa i stosunkowo niewielką przewagę gospodarczą najlepiej nadaje się Hiszpania. Z bilansu Banco de Espańa wynika, że podobny wynik końcowy (także 4,8 mld, tyle że euro) osiągnięto przy kosztach zarządu sięgających 182,59 mln euro i wydatkach administracyjnych wynoszących 66,96 mln euro. W sumie daje to 250 mln euro. Nawet licząc euro za złotówkę, wychodzi zatem, że koszty zarządzania bankiem centralnym w Hiszpanii są o 100 mln zł wyższe niż koszty funkcjonowania NBP.
Skąd ten zysk?
Skąd bierze się zysk NBP? Poza stosunkowo niewielkimi dochodami z tzw. renty menniczej (senioraż), czyli wpływami z produkowania nowych banknotów, oraz zarobkiem na oprocentowaniu kredytów udzielanych bankom większość dochodów NBP czerpie z lokat rezerw dewizowych. Rezerwy te, wynoszące w ostatnich latach 30 mld USD, lokowane są w papierach skarbowych o najwyższym poziomie wiarygodności, czyli najmniejszym ryzyku (rating AAA). - Rezerwy walutowe, czyli także zysk NBP, mogłyby rosnąć, gdyby nastąpiło przyspieszenie prywatyzacji - tłumaczy Jerzy Stopyra, wiceprezes NBP. W odróżnieniu od komercyjnych instytucji finansowych maksymalizacja dochodu z tych lokat jest tylko jednym z celów banku centralnego. - NBP nie uczestniczy w grze rynkowej, nie spekuluje nawet wtedy, gdy istnieje duże prawdopodobieństwo dobrego zarobku - tłumaczy Dariusz Rosati, członek Rady Polityki Pieniężnej. - Gwarancja superbezpieczeństwa lokat to wręcz obowiązek banku - dodaje Bogusław Grabowski (RPP). Dla banku centralnego bardzo ważna jest w każdej chwili możliwość szybkiego dostępu do pieniędzy. W praktyce oznacza to konieczność dywersyfikacji lokat, czyli inwestowania stosunkowo niewielkich kwot w różnorodne instrumenty finansowe. Zmniejsza to możliwy do osiągnięcia zysk, ale maksymalizuje bezpieczeństwo inwestycji i zapewnia stabilizację systemu pieniężnego. - Jeśli nie uszczuplimy rezerw walutowych, NBP nadal będzie zarabiał dla państwa średnio 4 mld zł rocznie - mówi Stopyra.
Koszt mocnego pieniądza
Wzrost zysku NBP w ostatnich latach związany jest w ogromnym stopniu ze zwycięstwem w walce z inflacją. Skoro bank ma "odpowiadać za wartość polskiego pieniądza", musi dbać o to, by obieg pieniężny - zgodnie ze znanym prawem Irvinga Fishera - powiększał się proporcjonalnie do wzrostu produkcji i zapotrzebowania gospodarki na pieniądze. Jeżeli ilość pieniędzy rośnie szybciej, to - jak dobrze pamiętamy z lat 80. - gwałtownie zaczynają wzrastać także ceny. Problemem jest jednak to, że podaż pieniądza generuje nie bank centralny, lecz przede wszystkim banki komercyjne udzielające kredytów firmom i gospodarstwom domowym. W okresach boomu kredytowego bank centralny musi przeprowadzać tzw. sterylizację, czyli sprowadzać ilość pieniędzy w obiegu do wielkości nie zagrażającej przyspieszaniem inflacji. W tym celu prowadzi tzw. operacje otwartego rynku, czyli oferuje bankom komercyjnym atrakcyjnie oprocentowane bony pieniężne pozwalające im na lokowanie nadwyżek finansowych.
Dzięki racjonalnej polityce stopniowej redukcji stóp procentowych NBP potrafił w ostatnich dwóch latach osiągnąć trzy przeciwstawne cele: utrzymać w ryzach obieg pieniężny, zmniejszyć inflację i jednocześnie wpływać na potanienie kredytów udzielanych przez banki komercyjne. Formą "nagrody" dla NBP za taką politykę było obniżenie oprocentowania bonów pieniężnych i zmniejszenie kosztów operacji otwartego rynku przekładające się na większy zysk.
Polak, Hiszpan, dwa bratanki
Trzecim wreszcie elementem wpływającym na wysoką rentowność banku są koszty jego funkcjonowania. W ubiegłym roku wyniosły one 156,5 mln zł. Obojętnie jaki mechanizm porównań przyjmiemy (w relacji do zysku, w przeliczeniu na zatrudnionego lub w porównaniu z posiadanymi aktywami), koszty te są od trzech do trzydziestu razy mniejsze niż w bankach komercyjnych. - Tak zwane operacje otwartego rynku kosztowały w 1998 r. 5,3 mld zł, w 2001 r. 3,5 mld zł, a w ubiegłym roku już mniej niż 3 mld zł - mówi Stopyra. Owe niskie koszty wynikają z restrukturyzacji, redukcji zatrudnienia i wyzbywania się nadwyżki majątku trwałego i ruchomego. Niskie koszty kryją jednak jeszcze jedną tajemnicę. "Strażnicy" wartości polskiego pieniądza zarabiają znacznie mniej (a na kierowniczych stanowiskach nawet kilkanaście razy mniej) niż ich odpowiednicy w bankach komercyjnych.
Porównania międzynarodowe pokazują jeszcze bardziej drastyczną różnicę. Do zestawień takich ze względu na wielkość państwa i stosunkowo niewielką przewagę gospodarczą najlepiej nadaje się Hiszpania. Z bilansu Banco de Espańa wynika, że podobny wynik końcowy (także 4,8 mld, tyle że euro) osiągnięto przy kosztach zarządu sięgających 182,59 mln euro i wydatkach administracyjnych wynoszących 66,96 mln euro. W sumie daje to 250 mln euro. Nawet licząc euro za złotówkę, wychodzi zatem, że koszty zarządzania bankiem centralnym w Hiszpanii są o 100 mln zł wyższe niż koszty funkcjonowania NBP.
1. Wykup długu brazylijskiego w 2001 r. NBP pożyczył Ministerstwu Finansów pieniądze na wcześniejsze wykupienie długu od Brazylii po bardzo atrakcyjnej cenie. Osiągnięto podwójny zysk - zyskano ulgę dla skarbu państwa i zarobek NBP. 2. Obniżenie rezerwy obowiązkowej banków komercyjnych z 20 proc. do 4,5 proc. NBP, obniżając rezerwę, zmniejszył swe koszty, gdyż wyemitował obligacje dla banków komercyjnych oprocentowane według wskaźnika inflacji. Zmniejszył przy tym rezerwę po najmniejszych kosztach. 3. Antyspekulacja W 1999 r. banki komercyjne spekulowały na rynku, podbijając dużymi transakcjami kurs rynkowy walut, a następnie po sztucznie wywindowanym kursie wymieniały waluty w NBP pod koniec dnia. Bank centralny zareagował podobnym działaniem - grał na rynku wyższymi kwotami i niwelował skutki działań banków komercyjnych. |
10 x NBP Jak bank centralny stabilizował polskie finanse 1 Wprowadzenie wymienialności pieniądza i stopniowe przechodzenie do płynnego kursu walutowego 2 Zbudowanie siły złotego i zaufania do polskiej waluty 3 Sprawne przeprowadzenie denominacji pieniądza 4 Wprowadzenie tzw. norm ostrożnościowych w systemie bankowym. Dzięki nim uniknęliśmy kryzysu walutowego w połowie lat 90. 5 Wprowadzenie najnowocześniejszego w Europie systemu rozliczeń międzybankowych - Elixir 6 Obniżenie i ustabilizowanie na niskim poziomie inflacji 7 Wprowadzenie skutecznego systemu kontroli bankowości 8 Współpraca z Ministerstwem Finansów przy wykupie długu brazylijskiego 9 Zyskanie międzynarodowej renomy 10 Otrzymanie certyfikatu ISO 9001 |
Więcej możesz przeczytać w 28/2003 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.