Publiczne odtwarzanie muzyki jest w Polsce najdroższe na świecie
Talerze przykręcone do stołu i sztućce na łańcuchach - tak Stanisław Bareja pokazał polską rzeczywistość końca lat 70. w kultowej komedii "Miś". Gdyby Bareja dziś kręcił film, w którym wyśmiewałby absurdy III RP, to pokazałby na przykład zakład fryzjerski, a w nim odbiorniki telewizyjne z kartką: "Służy do celów prywatnych. Zabrania się słuchania muzyki osobom postronnym". To nie byłaby fikcja: takie kartki wywieszają fryzjerzy, broniąc się przed zachłannością Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych (ZAiKS), który domaga się od nich opłat za publiczne odtwarzanie muzyki. Muzyki, za której wykorzystanie ZAiKS już raz pobrał tantiemy od telewizji. Inspektorzy ZAiKS tropią domniemane naruszenia praw autorskich nie tylko w zakładach fryzjerskich, ale również w budkach z hot dogami, w taksówkach, na studniówkach, a nawet na prywatnych weselach. Zabawa w polowanie jest opłacalna, bo publiczne odtwarzanie muzyki jest w Polsce najdroższe na świecie! Winnym jest ZAiKS, którym od lat rządzi układ z czasów PRL. ZAiKS ściąga z rynku (według własnych danych) 254 mln zł tantiem rocznie. Nikt nie wie, komu i ile zwraca. ZAiKS podlega kontroli tylko Ministerstwa Kultury, ale - jak nas poinformowano w resorcie - w takim zakresie, w jakim sam udostępni dokumentację (sic!). - ZAiKS działa nie dla twórców, a dla grupy ludzi, którzy do końca swoich dni będą z nich żyli - mówi "Wprost" piosenkarz Michał Wiśniewski. Tak naprawdę nikt nie jest w stanie ustalić, ile pieniędzy otrzymuje ZAiKS. Tomasz Bielski, menedżer znanego muzyka Michała Urbaniaka, na swojej stronie internetowej poświęconej walce z patologiami w ZAiKS szacuje, że może to być nawet 800 mln zł.
Cisza w eterze
ZAiKS jest organizacją zbiorowego zarządzania prawami autorskimi działającą na podstawie ustawy o prawach autorskich i pokrewnych z 1994 r. Stowarzyszenie chroniące prawa autorskie może założyć każdy. W praktyce ZAiKS utrzymuje monopol od czasów PRL. ZAiKS dysponuje prawami autorskimi do większości repertuaru zagranicznych i polskich twórców.
Najbardziej łupione przez ZAiKS są prywatne radia. Wygórowane stawki były gwoździem do trumny dla wielu lokalnych stacji (ze 120 przetrwało tylko 40). Od Pomorskiej Stacji Radiowej w Szczecinie ZAiKS żądał więcej, niż wynosiły jej przychody. Skutek był taki, że stacja utraciła koncesję.
Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz
Skalę nieprawidłowości w działalności ZAiKS pokazuje przypadek Hanny Kotkowskiej-Barei, wdowy po genialnym prześmiewcy peerelowskich absurdów. Bareja był autorem scenariusza i reżyserem popularnych i często emitowanych seriali (m.in "Zmiennicy" i "Alternatywy 4") oraz filmów (m.in. "Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz"). Kotkowska-Bareja rocznie z ZAiKS dostaje 15 tys. zł, mniej niż współscenarzysta jednego z filmów jej męża. Przykładów dziwnych rozliczeń ZAiKS z twórcami jest więcej. Bolesław Gryczyński, współautor muzyki do piosenki Bohdana Smolenia "Ani be, ani me, ani kukuryku", za siedem lat emitowania utworu dostał 1,6 tys. zł. Według szacunków, powinien otrzymać 150 tys. zł. Gryczyński do dziś nie może się doprosić wyjaśnienia od ZAiKS, co się stało z jego pieniędzmi. To, że rozliczeń otrzymywanych od ZAiKS nie można zweryfikować, potwierdzają "Wprost" znani twórcy. - Nie mam żadnej możliwości sprawdzenia, ile i za co mi się należy - mówi Adam Konkol, lider grupy Łzy. ZAiKS specjalnie nie wyszczególnia, za co autorzy dostają pieniądze, żeby trudno było ustalić, ile i dlaczego brakuje.
Patataj, czyli kto okradł Brathanki
ZAiKS zmusza wytwórnie i dystrybutorów fonograficznych do płacenia za produkcję hologramów z logo stowarzyszenia, które muszą umieszczać na płytach, chociaż w 2003 r. UOKiK ukarał ZAiKS za takie postępowanie. Wszystko pod szczytnym hasłem walki z piractwem. Tymczasem ZAiKS sam łamie prawo i naraża twórców na straty materialne. W 2002 r. w czasie promocji płyty "Patataj" zespołu Brathanki inny zespół wydał płytę z ich piosenkami. - Jej okładka była łudząco podobna do oryginału - opowiada Zbigniew Wawak, adwokat Brathanków. Wielu dało się nabrać. Okazało się, że ZAiKS sprzedał firmie Digi Pres licencję na wykonywanie tych utworów za jedyne 2329 zł. Z tego Brathanki otrzymały 835 zł. UOKiK ukarał ZAiKS za stosowanie praktyk monopolistycznych. ZAiKS nic sobie nie robi z kar i, podpisując umowy z nadawcami, wpisuje klauzulę, że nie zawrą oni indywidualnych umów z twórcami. To oczywiste złamanie prawa potwierdził w rozmowie z nami prezes ZAiKS Edward Pałłasz, uzasadniając, że chodzi o "obronę interesów twórców", którzy, działając samotnie, dostawaliby mniej od nadawców, niż im się należy.
Punkty za pochodzenie
Według naszych informatorów jednym ze sposób wyprowadzania pieniędzy z kasy ZAiKS jest repartycja punktowa, czyli przyznawanie przez specjalną komisję ekstra punktów utworom żyjących kompozytorów muzyki poważnej. - Członkowie władz ZAiKS wydają drukiem, na przykład przez ZAKR (Związek Autorów i Kompozytorów działający przy ZAiKS), utwór, którego nikt nigdy nie słyszał ani nie zagrał. Rejestrują go w ZAiKS i nakłaniają zaprzyjaźnionych redaktorów bądź kierowników orkiestr, żeby wpisywali go w wykazy utworów nadawanych czy wykonanych - opowiada Tomasz Bielski. W ten sposób nikomu nie znane utwory są lepiej opłacane od komercyjnych hitów. - To zarząd przyznaje punkty. Komu, ile i na jakiej zasadzie - nikt nie wie - mówi Jerzy Jarosław Dobrzyński, kompozytor i członek ZAiKS, który w komisji repartycyjnej znalazł się, jak mówi, przez przypadek i "wcale tam nie chciał zasiadać".
ZAiKS to nie tylko tajemnicze finanse i zakonserwowany układ z PRL; związek próbuje rozciągnąć ochronę praw autorskich na niespotykaną skalę i żąda najwyższych na świecie opłat. Warszawskie Radio Pogoda w Stanach Zjednoczonych za ochronę praw autorskich płaciłoby200 tys. zł rocznie. W Polsce stacja płaci ZAiKS ponad cztery razy więcej. Niewielkie stacje radiowe w Polsce muszą płacić nawet 21 razy więcej niż w Hiszpanii. Duże - 67 razy więcej niż Wielkiej Brytanii. ZAiKS, powołując się na szczytne cele "służenia kulturze" i "zabezpieczenia sfery podstawowych uprawnień twórców tejże kultury", stworzył sprawniejszy aparat ściągania haraczu niż polskie służby fiskalne.
Więcej możesz przeczytać w 16/2005 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.