Trwająca niemal równo dwa lata wojna erytrejsko-etiopska kosztowała życie kilkadziesiąt tysięcy ludzi. 16-letni Yared marzył tylko o dwóch rzeczach: pokoju i igrzyskach olimpijskich. Kiedy w 1999 r. przyleciał do Bydgoszczy na lekkoatletyczne mistrzostwa świata kadetów, nie mógł wiedzieć, że jego sny spełnią się w obcym, zimnym i odległym od Etiopii kraju.
Zamiast wracać do Addis Abeby kazał się zawieźć taksówkarzowi na stołeczny Dworzec Centralny. Tak zdecydowała rodzina biegacza na naradzie, która odbyła się tuż przed jego podróżą do Europy. Shegumo uciekł, bo w Etiopii nieuchronnie czekał go pobór do armii. – Byłem bez planu, a na dodatek z dwiema koleżankami. Miałem tylko trochę ciuchów, kolce do biegania i szczęście. Trafiliśmy do obozu dla uchodźców w Dębaku – wspomina 33-latek. Na styku Podkowy Leśnej, Nadarzyna i Otrębus biegacz mieszkał przez rok. Treningi wznowił dopiero po dwóch miesiącach, gdy inni uchodźcy zgodzili się podpisać oświadczenie, że biorą za niego odpowiedzialność. Później swoje zrobił talent.
Raj z problemami
Rozpoczął treningi w Polonii Warszawa, choć początkowo wylądował w obiektach Legii. Tam jednak, ku jego zdziwieniu, nie było bieżni. Biegaczem w końcu zainteresował się Polski Związek Lekkiej Atletyki. Trenerzy pomogli znaleźć pokój na warszawskiej Pradze, uzyskać zapomogę z Polskiej Akcji Humanitarnej i zapisać się na kurs języka polskiego. Cztery lata po dramatycznej ucieczce Etiopczyk dołączył do polskiej reprezentacji narodowej. Biegał wówczas na średnich dystansach. Nie było mu łatwo. – Doskwierała samotność, słabo znał język, spotykał się też z przejawami rasizmu – wspomina trener Grzegorz Wrona. Polska może i okazała się rajem, ale niewolnym od problemów. Shegumo aż sześć lat musiał czekać na spotkanie z narzeczoną Birtukan, też sportsmenką, która została w ojczyźnie. W 2005 r. w końcu spotkali się i wzięli ekspresowy ślub. – Ale żona została na miejscu. Nie mieliśmy pieniędzy na bilety – wspomina maratończyk.
11 września kojarzy się nam głównie z dramatycznymi wydarzeniami z USA oraz początkiem wojny z terroryzmem. Dla Shegum to dzień radości. W 2003 r. właśnie 11 września, dwa lata po ataku na World Trade Center, stał się Polakiem. Dwa dni później został też młodzieżowym mistrzem kraju w biegu na 5 tys. m.
Ochroniarz i operator
Nie ominęły go problemy finansowe, zdecydował się więc na wyjazd na Wyspy Brytyjskie. Nie aby biegać, ale aby zarabiać na życie. W okolicach Birmingham przez trzy lata pracował jako ochroniarz i operator wózka widłowego. – Chciałem biegać, ale nie miałem takich możliwości. Z bożą pomocą przebyłem niesamowitą drogę. Z Anglii do USA, gdzie trenowałem u Antoniego Niemczaka, byłego rekordzisty Polski w maratonie. Potem na stadionie Skry spotkałem trenera Janusza Wąsowskiego i biznesmena Jacka Podobę. Oni mnie uratowali – opowiada.
Dziś życie uciekiniera z ogarniętej wojną Etiopii to bajka. Ma potężnego sponsora, firmę PZU. Dzięki niej może się skupić wyłącznie na treningu. Po powrocie do Polski wygrał imprezę „Biegnij, Warszawo”, w 2013 r. triumfował także w Maratonie Warszawskim. A rok później zdobył srebrny medal ME w Zurychu. Układa mu się też w życiu rodzinnym. Wciąż jest z Birtukan. Mają córkę Elroie i syna Arona. Teraz Yared czeka na spełnienie kolejnego marzenia, jakim jest start w igrzyskach. – Zrobię wszystko, aby osiągnąć tam sukces. I dla siebie, i dla Polski, która tak bardzo mi pomogła – deklaruje. „Mazurka Dąbrowskiego”, na wypadek zdobycia złotego medalu, już zna. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.