To Feliks Stamm, legendarny „Papa”, twórca potęgi naszego pięściarstwa, był do niedawna najbardziej znanym obywatelem Kościana. Dziś symbolami tego małego wielkopolskiego miasteczka są bracia Jureccy – Bartosz i Michał. Polscy szczypiorniści, którzy zrobią wszystko, aby przywieźć do swojej rodzinnej miejscowości medal igrzysk olimpijskich w Rio.
Michał został „Dzidziusiem”, bo swego czasu był najmłodszy w reprezentacji Polski. Bartosz natomiast ksywkę zawdzięcza sile i Arturowi Siódmiakowi, który tak właśnie ochrzcił swojego kolegę. Co ciekawe, w dzieciństwie to „Dzidziuś” był rozrabiaką i urwisem, a „Shrek” oazą spokoju. Starszy Bartek wychowywał młodszego o pięć lat Michała. Opiekował się nim, kiedy mama, Aniela Jurecka, była w pracy. A gdy było trzeba, odbierał braciszka ze szkoły, odwożąc go do domu na bagażniku starej damki. Pomagał także najstarszy brat, Marcin, również późniejszy sportowiec – trzykrotny mistrz Polski w koszykówce na wózkach ze Startem Poznań.
Jego lewa stopa
Młodym Jureckim nie brakowało energii. Szybko zaczęli dorabiać. Raz zbierali wiśnie, innym razem zmywali szyby na stacjach benzynowych. Bartek marzył, aby zostać kierowcą tira. A Michał – piłkarzem. Od treningów w Tęczy Kościan wolał uganianie się za futbolówką. Karierę przyszłej gwiazdy Lecha Poznań przerwała jednak mama. – Idź pograj w piłkę ręczną jak brat! – strofowała syna, gdy ten wracał z boiska cały umorusany. „Dzidziuś” do dziś przyznaje, że nie zostałby szczypiornistą, gdyby nie mama i starszy brat.
Przez lata mało kto wiedział, że Bartek urodził się z wadą lewej stopy. Nie może nią poruszać w pionie. Jego lewa łydka jest znacznie chudsza od prawej, bo mięśnie nie pracują odpowiednio. Dekadę temu zawodnikiem zajęli się niemieccy lekarze. – I nie mogli uwierzyć, że chłopak z takim defektem gra już kilkanaście lat – wspominał trener Bogdan Wenta. Sam Jurecki tak mówi o swojej przypadłości: – Najgorzej jest rano. Pierwsze kilka kroków po wstaniu z łóżka to męka.
Do gardeł bracia skoczyli sobie tylko raz. Na treningu Chrobrego Głogów. Jak sami przyznają, po raz pierwszy i ostatni. Okazji do starć jednak nie brakowało. Choć na chwilę ich drogi się rozeszły – w 2006 r. Bartosz wyjechał do niemieckiego Magdeburga, a Michał trafił do czwartego zespołu Ekstraklasy, Vive Kielce – to już po kilkunastu miesiącach spotkali się na parkietach Bundesligi, najlepszej handballowej ligi świata. Za Odrą lepiej odnalazł się Bartek, choć i Michał grał w niezłych klubach (HSV Hamburg i TuS N-Lübbecke). Gdy obrotowy po dziewięciu latach żegnał się z Magdeburgiem, specjalnie dla niego przygotowano film, koszulkę z jego nazwiskiem wywieszono pod dachem Getec Areny, a kilka tysięcy kibiców zaśpiewało mu „Sto lat”. Od 2015 r. Jureccy znów rywalizują – tym razem na boiskach Superligi. Bartosz gra w Głogowie, a Michał w Kielcach.
Gotowy od urodzenia
Swoją legendę szczypiorniści z Wielkopolski stworzyli jednak w biało-czerwonych koszulkach. W 2007 r. sięgnęli po srebrny medal mistrzostw świata w Niemczech. To właśnie tam, w półfinałowym boju z Duńczykami, trener Bogdan Wenta postanowił dokonać zmiany. Chciał wpuścić młodszego Jureckiego. „Gotowy?” – zapytał szkoleniowiec, a „Dzidziuś”, jąkając się, odpowiedział: – Tttrenerzeee, oood urrrodzenia! Polska ławka rezerwowych zamiast umierać z nerwów pokładała się ze śmiechu.
Jurecki wszedł i rzucił dwie bramki. Podopieczni Wenty wygrali 36:33. Dwa lata później Polacy stanęli na najniższym stopniu podium mundialu w Chorwacji, a kolejny krążek MŚ przywieźli rok temu z Kataru. Polska zajęła tam trzecie miejsce. Teraz nasi piłkarze ręczni znów marzą o medalu. Jednego mogą być pewni. Kciuki obu rąk mocno ściskać będzie za nich mama braci Jureckich, pani Aniela, a wraz z nią 24 tys. dumnych mieszkańców Kościana. g
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.