Nie żałuje pan tej polityki?
Wręcz przeciwnie. Każdego dnia się utwierdzam, że pójście do Sejmu to był dobry ruch.
Ale po co?
Jak to po co? Żeby robić zadymę! Zobaczycie, jeszcze ją zrobię. A tak na poważnie, to polityką interesuję się od lat. Zresztą kilka ugrupowań robiło już do mnie podchody, a ja się nie dawałem. Wreszcie pomyślałem, że nie można ciągle siedzieć przy stole i narzekać.
Muzyka panu nie wystarcza?
Jest świetnym orężem, żeby pokazywać, jaka jest rzeczywistość. Ale w pewnym momencie to nagrywanie kolejnych kawałków o tym, jak jest źle, staje się takim przekonywaniem przekonanych. Przyszedłem do Sejmu, żeby coś w Polsce zmienić.
Życzymy powodzenia. Zwłaszcza jak się jest w ławach opozycji.
Fakt, miałem pecha, że trafiłem na kadencję, w której jedna partia ma pełnię władzy. Fatalnie się czuję, kiedy biorę udział w głosowaniu i z góry wiem, że je przegram. A tak jest teraz non stop. Prędzej czy później przychodzi pytanie: po cholerę tu jestem.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.