Mariusz Miłek, będący na czwartym miejscu listy 100 najbogatszych Polaków „Wprost” (z majątkiem wartym 5 mld zł), swoją przygodę z biznesem zaczynał na bazarze w Lubinie. Najpierw, przy samym wejściu, rozstawił łóżko polowe, a na nim wyłożył swój towar. Z czasem kupił tzw. szczęki. W pewnym momencie tak się rozrósł, że został „królem bazaru”, mając na nim 17 stoisk i zatrudniając do ich obsługi swoich kolegów. Ale interes się kręcił, więc Miłek postanowił rozwinąć skrzydła i założyć hurtownię. Swoje szczęki wydzierżawił i zajął się zaopatrzeniem.
Później, po latach, na miejscu lubińskiego bazaru Miłek postawił wartą miliony złotych galerię handlową Cuprum Arena. Teraz jednak to galerie przeżywają trudności, a do łask wracają bazary. I to nie takie, gdzie kupuje się ze szczęki, stojąc w kałuży błota. Dziś bazary bardziej przypominają wygodne galerie handlowe, są czyste, klimatyzowane i z głośników unosi się muzyka. Asortyment jest szeroki: handluje się tam żywnością, chemią domową, ale i odzieżą. Bazary mają jednak dodatkowy i przy tym kluczowy atut: ludzie się tam ze sobą znają, sprzedawcy mają stałych klientów, z którymi tworzą relację. Mają coś, czego nigdy nie będą miały sklepy wielkopowierzchniowe. To dlatego galerii handlowych buduje się mniej (podaż nowych metrów kwadratowych powierzchni jest w tym roku o połowę mniejsza niż w 2015 r.), a sieci superi hipermarketów zamykają część sklepów, notując z roku na rok niższe przychody. Dziś Polacy zaczęli uprawiać bazaring.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.