O polsce mówi się, że brexit mógłby nam ułatwić rozwój sektora fintech. podziela pan ten pogląd?
Tak, ale zacznę od tego, że cztery lata temu, gdy uruchamiałem Vivusa w Polsce i mówiłem, że jestem przedstawicielem branży fintechowej, wszyscy myśleli, że chodzi o fińską technologię (śmiech). Dzisiaj już wiadomo, że idzie o łączenie innowacji technologicznych z branżą finansową. Wybieramy coś z sektora finansowego, np. przelewy, i udoskonalamy. Polscy deweloperzy należą do światowej czołówki. Mamy świetnych ludzi. To, czego nam brakuje, żeby stworzyć mocną branżę fintechową albo globalne centrum, to po pierwsze kapitał – tego łatwo dostępnego w Polsce nie ma – a po drugie wsparcie państwa. Dlaczego Londyn stał się centrum fintechowym? Dlatego że w 2014 r. premier David Cameron ogłosił taką strategię, aby przegonić Nowy Jork i Dolinę Krzemową. Dało się to zrobić w ciągu dwóch lat, da się i w Polsce.
Jakie wsparcie jest potrzebne?
Taka prosta rzecz: w Wielkiej Brytanii jest nawet minister, taki główny „menedżer projektu”, który pracuje nad tym, żeby Londyn stał się centrum fintechowym. Nie można mówić, że tworzymy jakąś politykę, a później kaskadowo nie rozbijamy tego na plany. Każdy, kto pracuje w firmie, wie o tym, że gdy dostaje do zrobienia projekt, to musi znaleźć zasoby, stworzyć timeline, czyli harmonogram wdrożeń, a później dobrać ludzi. Mówię o tym w uproszczeniu, ale takiej strategii oczekiwałbym na przykład od Ministerstwa Rozwoju.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.