Słowa węgierskiego premiera Viktora Orbána o kontrrewolucji kulturalnej, którą ma zamiar przeprowadzić wraz z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, odbiły się w Europie szerokim echem. Jedni zaczęli wieszczyć ofensywę środkowoeuropejskiego nacjonalizmu, inni pokpiwali z nowych hunwejbinów prawicy. Ale tak naprawdę w deklaracji Orbána nie ma nic zaskakującego. Wynika ona wprost z założenia, że cały projekt europejski jest przedłużeniem kulturowego i politycznego zrywu zapoczątkowanego przez lewicę w czasach Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Jego celem ma być likwidacja modelu tradycyjnych społeczeństw i zastąpienie ich nową tożsamością, wolną od obciążeń narodowych czy religijnych. Budowa Europy wedle kryteriów przykrawanych w Brukseli jest więc, zgodnie z tą logiką, niczym innym jak kolejną odsłoną tego rewolucyjnego procesu. A pęd do unifikacji – jednym z głównych powodów kryzysu w historii zjednoczonej Europy.
Jeśli przyjąć ten punkt widzenia i uznać, że Unia Europejska to rzeczywiście twór rewolucyjnego pochodzenia, to okazuje się, że ani Orbán, ani Kaczyński nie są jedynymi kontrrewolucjonistami w Europie. Z różnych powodów i w różnej formie UE odrzucają nie tylko Brytyjczycy, głosując w referendum za Brexitem, ale także masy wyborców – od Skandynawii, Niemiec i Francji po Grecję i Hiszpanię. Wszędzie tam na popularności zyskują nie tyle partie eurosceptyczne, jak PiS w Polsce czy Fidesz na Węgrzech, ile wręcz wrogie wobec UE. Na północy kontynentu ta kontrrewolucja ma charakter prawicowy, ale już w krajach śródziemnomorskich reakcjoniści są zdecydowanie lewicowej proweniencji: działaczom greckiej Syrizy czy Podemos w Hiszpanii znacznie bliżej niż Orbánowi do autentycznych hunwejbinów przeprowadzających rewolucję kulturalną z imieniem Mao na ustach. Tylko czy do lewicy pasuje termin „kontrrewolucja”? Oczywiście, że tak. Definicje rewolucji i jej przeciwieństwa okazują się płynne. Podział na lewicę, obsadzoną tradycyjnie w roli rewolucyjnego zbawcy starającego się zmieniać świat na lepsze, i kontrrewolucyjną prawicę, próbującą zawracać rzekę kijem, tak naprawdę nie ma uzasadnienia. Bo, jak uczy historia, ani rewolucje nie przyniosły powszechnego zbawienia, ani też kontrrewolucje nie były wyłącznie bezsensowną próbą cofnięcia walca dziejowej sprawiedliwości.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.