****
Sprawiedliwi z Wołynia
Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego to chyba najbardziej oczekiwana premiera roku w Polsce. Ale zanim będziemy mogli zobaczyć ten film, warto sięgnąć po wydanych właśnie „Sprawiedliwych zdrajców” Witolda Szabłowskiego. O rzezi wołyńskiej 1943 r. wydawano już i powieści, i solidne opracowania historyczne, ale jeśli chodzi o reportaże, to ten jest bodaj pierwszy. Do tego skupia się na wątku nieopisanym, a mianowicie na ludziach, którzy swoich sąsiadów ratowali. Można zrozumieć, że nikt się tym do tej pory nie zajął. Zbrodnię latami przemilczano ze względów politycznych, przede wszystkim istniała więc potrzeba przedstawienia podstawowych faktów. O czystkach, których ofiarami padli Polacy, a katami byli ukraińscy nacjonaliści z UPA, zaczęto otwarcie mówić kilkanaście lat temu. Poza tym skala bestialstwa zbrodni wołyńskiej, za sprawą której niektórzy historycy nazywają te wydarzenia ludobójstwem, była trudna do wyobrażenia. Mówimy o 100 tys. zamordowanych, i to za pomocą siekier czy wideł. O dzieciach rozrywanych na strzępy i topionych w studniach. O tym wszystkim przeczytamy też u Szabłowskiego. Ale z drugiej strony to on doszedł do słusznego wniosku, że to ostatni moment, by odnaleźć tych, którzy byli świadkami przykładów heroizmu, odwagi czy zwykłej ludzkiej przyzwoitości, tak rzadkich w obliczu terroru. Okazuje się, że tych, którzy ratowali, ryzykując życie swoje i swoich najbliższych, było wielu. Tak wielu, że czytelnik gubi się wśród opowieści. I to właśnie chaotyczność jest najpoważniejszą wadą tej książki. Jej zaś największą zaletą – niezwykłe historie, jak ta o Przebrażu, gdzie dzięki „sprawiedliwym zdrajcom” przeżyło kilka tysięcy Polaków.
****
Miłość w Lizbonie
Jeśli o jakiejś książce można powiedzieć, że jest klimatyczna, to z pewnością o „Zimie w Lizbonie”. Portugalska stolica i Madryt, bo to w tych dwóch miastach rozgrywają się sceny powieści Moliny, zdumiewająco przypominają tu Los Angeles z książek Chandlera. Podejrzane interesy, tanie hotele, spelunki, gdzie gra się jazz, wykolejeni faceci i ona – kobieta fatalna. Tyle że hiszpański pisarz nie skupia się na intrydze kryminalnej (choć i taki trop tu jest), lecz na niespełnionej miłości muzyka Biralba i tajemniczej Lukrecji.
Antonio Muñoz Molina „Zima w Lizbonie”
Rebis
****
Szkoła nienawiści
W „Kabarecie” Boba Fosse’a największą grozę budzi chłopiec w hitlerowskim uniformie śpiewający w uniesieniu, że „jutro należy do mnie”. Podobny dreszcz wywołuje, wyróżniona prestiżową Nagrodą Renaudot, powieść „Maria Panna Nilu”. To rozgrywająca się w latach 70. XX w. w Rwandzie opowieść o losach dwóch dziewczynek z plemienia Tutsi, które stały się ofiarami prześladowań w szkole, gdzie dominują (będący u władzy) Hutu. Podobnie jak w „Kabarecie” pod powierzchnią normalnego życia kwitnie tu nienawiść, spiski i polityczne intrygi. Jak się to skończyło, wszyscy wiemy.
Scholastique Mukasonga „Maria Panna Nilu”
Czwarta Strona
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.