Wypowiedź wiceministra obrony Bartosza Kownackiego była niepotrzebna i obraźliwa. Tak jak obraźliwe były słowa francuskiego prezydenta Chiraca o Polakach, którzy stracili okazję, żeby siedzieć cicho. Nikt przecież nie wątpi, że Francuzi, a szczególnie ich prezydenci, potrafią się posługiwać widelcem sprawniej niż niejeden polski polityk. Ta sprawność nie ogranicza się tylko do talerza.
Widelec rozumiany jako symbol wysublimowanej elegancji i wartości europejskich jest także narzędziem politycznym i biznesowym. Wymuszanie protekcjonalnym tonem przestrzegania tzw. europejskich wartości jest ulubionym sposobem na egzekwowanie własnych interesów. Dotyczy to nie tylko francuskiego biznesu, lecz także prezydentów. Ich wykraczające poza przyjęte standardy zaangażowanie w sprzedaż francuskich reaktorów atomowych, broni i usług telekomunikacyjnych jest w świecie znane i często wyszydzane.
Tylko że dla Franćois Hollande’a utrata zamówienia na caracale to osobisty problem. Jest najmniej popularnym prezydentem w powojennej historii Republiki i ma nikłe szanse na reelekcję. Opierają się one głównie na kruchej nadziei na rozruszanie gospodarki. Fiasko kontraktu z Polską to kolejny cios dla tego planu. Dla Francuzów to kolejny dowód na to, że Hollande nie nadaje się na prezydenta. Widać to po reakcjach prasy nad Sekwaną, które uderzają w Hollande’a. Jest to odbierane jako wotum nieufności ze strony branż zbrojeniowej i telekomunikacyjnej, które kontrolują rynek medialny we Francji. Stąd nerwowa reakcja Pałacu Elizejskiego, ogłaszającego odwołanie wizyty Pierwszego Komiwojażera Republiki w Warszawie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.