ZAZWYCZAJ NIKOMU NIE POŻYCZAM KSIĄŻEK. Doświadczenie nauczyło mnie, że nigdy do mnie nie wracają, a ja kocham moje książki. Sama wypożyczam książki z dwóch bibliotek. Fascynuje mnie klimat tych miejsc. Czas w nich zwalnia; czuję się tam jak dziesięć czy dwadzieścia lat temu. Wizyta w bibliotece to dla mnie forma relaksu. Moją ulubioną książką jest „Anna Karenina” Lwa Tołstoja. Pierwszy raz przeczytałam ją jednym tchem, kiedy miałam 17 lat. Czytałam ją jak większość książek – w wannie. Pamiętam, że byłam tak pochłonięta lekturą, że dopiero kiedy skończyłam, zorientowałam się, że siedzę w lodowatej wodzie. Wracam do niej średnio raz na dwa lata i za każdym razem wyczytuję w niej coś zupełnie nowego. Własne książki, te już przeczytane, najczęściej oddaję, bo nie mam na nie zbyt dużo miejsca. Oczywiście z listy „do oddania” wyłączam książki kucharskie, bo te kolekcj onuję. Lubię, jak kartkę „zdobi” na przykład plama po sosie albo między stronami jest kilka kryształków cukru, bo to znaczy, że książka żyje, jest używana, a nie tylko ładnie wygląda na półce. Kiedy wyjeżdżam na wakacje, zawsze mam nadbagaż, bo do walizki upycham książki. Szczerze mówiąc, nie wyobrażam sobie zamiany ich na czytnik. Lubię moment przewracania kartki, charakterystyczny szelest, zapach farby drukarskiej i przyznaję – tak, zaginam rogi! Coraz częściej w hotelach na całym świecie natykam się na polskie książki. Można w nich znaleźć wpisy czytelników. Myślę, że z tych zapisków mogłaby powstać kiedyś inna, ciekawa książka.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.