Nie masz prawa psuć dobrego samopoczucia unijnych liderów, jeśli masz inne zdanie na temat reform w UE. Powinieneś przyjąć narzuconą nam propozycję rozlokowania uchodźców, bo inaczej usłyszysz „Wstyd, Polsko, wstyd” od redaktora naczelnego „Newsweeka”, pisma ze światową marką. A jeśli uważasz, że nie wszystko wiadomo o katastrofie w Smoleńsku, spodziewaj się raczej skleconej naprędce diagnozy psychiatrycznej niż chęci dyskusji o tym, czego dotyczą twoje wątpliwości. Bo ty jesteś Polak mały, nie dorastasz do pięt ani krajowym elitom, ani światłym cudzoziemcom.
Wyliczankę można kontynuować. Jeśli nie chcesz naruszenia kompromisu aborcyjnego i wyjdziesz w tej sprawie na ulicę, spodziewaj się obelg. Podobnie jak wtedy, gdy okaże się, że masz wątpliwości co do działań ojca Rydzyka albo nie uważasz za bohatera Jurka Owsiaka. Podnoszenie kwestii, czy pieniądze z 500 plus powinni otrzymywać ludzie bogaci, zostanie odebrane jako cios w polską rodzinę. Z kolei podawanie w wątpliwość idei ograniczania samorządności lokalnej może zostać uznane za obronę patologii. Bo ty jesteś Polak mały – jeśli nie jesteś z nami.
Oczywiście w wierszu Władysława Bełzy mowa była o dziecku, wiem, ale jest przykre, że w Polsce XXI w. odmawia się adwersarzom prawa do własnego zdania. Specjaliści od teorii konfliktów będą mieli o czym pisać prace naukowe. Szkoda, że w kontekście Polski.
Siostrą dyskredytacji jest manipulacja. Moim ulubionym przykładem jest utożsamianie UE z całym kontynentem, tak jak stało się to w przypadku akcji „Kocham Cię, Europo”. Jeśli uważasz, że Unia powinna zostać zreformowana, albo nawet zlikwidowana, to widać nie kochasz Europy. Jan Pietrzak śpiewał kiedyś: „Zapytałem (…) czy sekretarz i skarbnik by mogli wytłumaczyć, gdzie nasze są składki”, na co w piosence „Osłupienie” padała odpowiedź: „Wam się chyba nie podoba socjalizm. Wam, obywatelu, się ustrój nie podoba”. Dzisiaj mogłoby to iść tak: „Zapytałem, czy komisarz i europoseł by mogli wytłumaczyć, co z demokracją” i riposta: „Wam się chyba nie podoba Europa. Wam, obywatelu, się nasz kontynent nie podoba”. Niewiarygodne, że motyw rodem z PRL pozostaje aktualny.
O tym, że warto rozmawiać zamiast zaciekle walczyć, najlepiej świadczy problem uchodźców. Nie można łączyć wprost zamachów z napływem wyznawców islamu, ale warto się zastanawiać, jak proces przyjmowania imigrantów wpływa na działanie służb mających nas przed terrorystami bronić. Stanowiska: „nie wpuścimy nikogo” oraz „przyjmijmy masy” są skrajne, co jest pośrodku? Ani nie należy zapominać o człowieczeństwie (Polacy też bywali uchodźcami), ani wykazywać się naiwnością. Przypomnę niedawne słowa prezydenta Turcji skierowane do rodaków w Europie: „Miejcie po pięcioro dzieci zamiast tylko trojga”. Jest zatem o czym rozmawiać. Tylko gdzie to miejsce do dyskusji? Na pewno są nim łamy „Wprost”.
Podobny problem i potrzeba dyskusji dotyczy reformy edukacji. Część rodziców (i dzieci) uważa na przykład, że gimnazja są w porządku, część ma przeciwne zdanie. Konflikt jest wpisany w sztywny system.
A może po prostu państwo powinno bardziej sprzyjać alternatywnej edukacji? Ona funkcjonuje, dzieci mogą na wniosek rodziców uczyć się w domu, muszą tylko zaliczać egzaminy. To jednak droga dla zapaleńców. Można ułatwić rodzicom, którzy nie chcą, aby ich pociechy chodziły do szkół „oficjalnych”, posyłanie ich do „alternatywnych”. Analogicznie do edukacji domowej, dzieci regularnie zdawałyby egzaminy, aby politycy spali spokojnie. Pomijam kwestie formalne, statusu nauczycieli, wykorzystania nazwy „szkoła” etc. Nie wnikam też w program nauczania, to osobne zagadnienia. Chodzi mi o ideę. A kiedy jakaś większość parlamentarna znowu przywróci gimnazja, wtedy alternatywą staną się ośmioletnie podstawówki. I tak dalej – ale przynajmniej z możliwością wyboru. Nawiasem mówiąc, swego rodzaju alternatywę zaczęły tworzyć samorządy – władze Łodzi zapowiedziały w ostatni piątek, że oprą siatkę szkół na własnym pomyśle, niezależnie od opinii rządowego kuratora.
Jednak aby iść do przodu, trzeba rozmawiać. W końcu jesteśmy między swemi…
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.