W pierwszy dzień wiosny przynieśli do Ministerstwa Edukacji marzannę. Dorota Łoboda z ruchu „Rodzice przeciwko reformie edukacji” i Iga Kazimierczyk z „Obywatele dla edukacji” złożyły w biurze podawczym pismo do minister Anny Zalewskiej: „My nie topimy marzanny, niech pani nie topi polskiej szkoły. Niech fatalna w skutkach, nieprzygotowana reforma odejdzie w przeszłość razem z zimą”. W ostatnią sobotę na demonstrację przez MEN przytoczyli opony, żeby zaoponować. Nie palili ich, bo to nieekologiczne, ale chcieli przypomnieć protesty górników, którzy takich obiekcji nie mają. Ogólnopolska mobilizacja rodziców to pierwszy widoczny efekt reformy edukacji, która wejdzie w życie we wrześniu 2017 r. – Dla mnie to oczywiste, że trzeba reagować, kiedy nasze dzieci są zagrożone, same się nie obronią. A teraz zagrożeniem jest reforma – mówi Daria Bielenin-Palęcka z Warszawy, autorka bloga rodzicielskiego, matka czwartoklasisty i gimnazjalistki z drugiej klasy. – Reformę śledzę od początku, a z narastającym niepokojem od czerwca, kiedy pani minister przedstawiła założenia do niej – tłumaczy Dorota Łoboda z Warszawy, właścicielka klubu dziecięcego i szkoły językowej, matka szóstoklasistki i gimnazjalistki. – Od dawna działam społecznie, startowałam jako bezpartyjna z listy PO do rady dzielnicy, ale bez sukcesu. Jestem przewodniczącą rady rodziców w szkole mojej córki. Agnieszka Leończuk z Warszawy, matka piątoklasistki i gimnazjalistki z pierwszej klasy:
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.