Niemal sto dni temu, w czasie inauguracyjnego przemówienia na Kapitolu, Donald Trump obiecał, że nie będzie marnował czasu na puste gadanie. Dotrzymał słowa, choć najbardziej zadowolonych z jego ostatnich decyzji trzeba szukać w Europie, a nie w Ameryce. W USA oskarża się go o brak strategii i sukcesów na koncie. Jednak w Europie jego niedawni krytycy chwalą decyzję o zbombardowaniu bazy lotniczej w Syrii, twardy kurs wobec Korei Północnej i trzymanie na dystans Putina. Europa odetchnęła z ulgą, widząc, że Ameryka jednak nie zamierza porzucić roli strażnika międzynarodowego ładu. Wbrew obawom lewicy Trump nie zamierza likwidować NATO, a na atak na Syrię zdecydował się w ciągu doby, podczas gdy Barack Obama przez kilka lat jedynie groził Asadowi wojskową interwencją. W dodatku Trump zlecił bombardowanie na kilka dni przed wizytą amerykańskiego sekretarza stanu w Moskwie, która od kilku lat wspiera przecież prezydenta Asada. Znany amerykański publicysta Charles Krauthammer zauważył przy tej okazji, że właśnie skończyło się osiem lat amerykańskiej pobłażliwości wobec Rosji, a szef dyplomacji USA Rex Tillerson, w przeciwieństwie do swojego poprzednika Johna Kerry’ego, nie zachowuje się w obecności Rosjan jak pudelek.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.