Artur Zaborski
Kozetka u psychoanalityka. Pacjent zwierza się lekarzowi: „Ciągle prześladuje mnie koszmar, że teksty hitów disco polo zostają wydane w serii Biblioteki Narodowej”. To satyryczny rysunek Jarka Kozłowskiego, który oddaje odwieczny problem z tym gatunkiem muzycznym. Utożsamiany z najniższymi gustami ma bezwzględny zakaz wstępu na salony.
Disco polo sukces zawdzięcza niewątpliwie zwulgaryzowanej dionizyjskości. Nastawiona na zabawę muzyka ma w prostych rytmach i jeszcze prostszych słowach z wyraźnym przekazem ściągnąć ludzi na parkiet, a także zachęcić do flirtu, który przerodzi się w związek kobiety i mężczyzny. Przy tym twórcy gatunku nie uznają podziałów ze względu na wiek, pochodzenie, płeć czy wykształcenie. Tu, w Polsce, jesteśmy wobec siebie równi – wszyscy Polacy to jedna rodzina, starszy czy młodszy, chłopak czy dziewczyna. Do tego dochodzi także sposób śpiewania. Mężczyźni, bo to oni najczęściej są gwiazdami gatunku, śpiewają w środkowym rejestrze, który podchwycić może każdy.
W latach 90., kiedy w Polsce wybuchła pierwsza fala disco polo, próbowano ją wpisać między inne polskie wartości z Bogiem i rodziną na czele. Emitowana tuż przed południem godzina disco polo w Polsacie miała być łącznikiem pomiędzy wcześniejszą wizytą w kościele a późniejszym rodzinnym obiadem, co gwarantowało jej pozytywne konotacje i wpisywało się w celebrowanie dnia wolnego od pracy. Idealna receptura na sukces sprawdziła się połowicznie. O ile idea narodowego połączenia ponad podziałami przypadła do gustu mieszkańcom wsi i małych miast, o tyle nie przekonała pozostałych, coraz bardziej zapatrzonych w Zachód.
Konflikt jednych z drugimi, który utrzymuje się do dziś, ma charakter klasowy i kulturowy. Władająca językiem angielskim klasa średnia, z łatwością przyswajająca zachodnie kody kulturowe, próbowała odciąć się od dziedzictwa słowiańskości, kojarząc je z zacofaniem i czymś wstydliwym. Odnoszące się do słowiańskości disco polo okazało się za mało wstydliwe, aby funkcjonować w kategoriach muzyki kultowej, określanej także mianem guilty pleasure (dosł. wstydliwej przyjemności).
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.