Pewien dziennikarz odwiedził plac budowy, a że była to „niezapowiedziana” wizyta, wszyscy uwijali się jak w ukropie, tak jakby plan pięcioletni chcieli zrealizować do fajrantu. Obrazek wzorcowo socjalistyczny, jednak w pewnym momencie coś dociekliwego żurnalistę zaniepokoiło. Otóż zauważył, że robotnicy biegają z pustymi taczkami. W tę i z powrotem, balansując dzielnie na rozłożonych deskach, ale – bez ładunku, co nie popychało roboty naprzód. Co wy robicie? – zagadnął dziennikarz przebiegającego robotnika. Panie – ten odpowiedział, z trudem łapiąc oddech – mamy taki nawał pracy, że nie ma nawet kiedy taczek załadować. Tyle anegdoty (pojęcia „nawał pracy” użyłem ze względu na młodszych Czytelników), choć, jak to lubią podawać w filmach Amerykanie, historyjka była oparta na faktach.
Przechodzimy do rzeczywistości. Niełatwej. W Polsce mamy problem z brakiem dialogu w życiu publicznym, za to borykamy się z nadmiarem agresji. Praca wre, tylko jaki gmach, jakie społeczeństwo budujemy? Jakie tworzymy wzorce obecności i funkcjonowania w życiu publicznym? Dla jakich postaw zapala się zielone światło? Mam poczucie, że politycy w naszym kraju nie tyle rozwiązują problemy, ile toczą wojny, jedna za drugą. Jeśli zatem idzie o ich wkład w budowę społeczeństwa przyszłości, to biegają zapracowani z tymi pustymi taczkami… Są jednak jaskółki zmian. Tak odbieram na przykład pomysły prezydenta dotyczące nowych rozwiązań prawnych, które wymuszałyby osiąganie porozumień w parlamencie, przynajmniej w kluczowych sprawach. Idea ustaw organicznych, plasujących się pomiędzy zwykłymi a konstytucją, jest znana w Europie, pojawiała się też w polskiej debacie publicznej. I oto ich wprowadzenie może stać się formalną propozycją.
Zbiega się to w czasie ze złożeniem przez Instytut Spraw Obywatelskich petycji z ponad 200 tys. podpisów Polaków domagających się ułatwień w procedowaniu obywatelskich projektów ustaw (wywiad z prezesem Instytutu Spraw Obywatelskich w tym wydaniu „Wprost”). Cieszę się, że problem funkcjonowania naszego zabetonowanego systemu politycznego jest podnoszony i nagłaśniany. O tym, jakie zmiany są potrzebne, trzeba dyskutować, sprawa jest otwarta. Ja osobiście proponuję przyjrzeć się jeszcze ordynacji wyborczej, obywatel właściwie nie wie, jaki skutek przyniesie jego głos.
Jest takie bardzo interesujące badanie, które CBOS wykonywało cztery razy podczas polskiej transformacji, w latach 1997, 2000, 2006 i 2016. Proszono w nim Polaków o ocenę uczc iwości i rzetelności ludzi pracujących lub działających w różnych obszarach, wykonujących różne zawody. Ocenie poddano 24 grupy. Oto jak wyglądała czołówka w ostatnim badaniu: na miejscu pierwszym naukowcy, ze średnią oceną 3,73 na 5 (spadek o 0,05 wobec 1997 r.), na drugim pielęgniarki (3,71 w 2016 r., +0,15), a na trzecim informatycy (3,56, nienotowani w 1997 r.). W środku stawki, na 11 miejscu, dziennikarze (ocena 2,99, –0,23), na 13 urzędnicy z urzędów miejskich i gminnych (2,94, +0,19), na 14 adwokaci (2,93, –0,08), na 16 sędziowie (2,85, –0,17). Teraz przyjrzyjmy się outsiderom. Miejsce trzecie od końca: urzędnicy państwowi wysokiego szczebla (ocena 2,61 w 2016 r., –0,35 wobec 1997 r.). Miejsce przedostatnie: posłowie (2,23, –0,60). I wreszcie czerwona latarnia badania CBOS: politycy z oceną 2,12 (–0,54 wobec 1997 r.).
To tylko i aż opinia. Podkreślam, że nie chcę rzucać oskarżeń pod adresem uczciwych i rzetelnych ludzi parających się polityką. Ale z faktami trudno dyskutować. Lud uważa, że król jest nagi, trzeba się zastanowić, w co go ubrać. Tylko ważne, aby lud miał w tym swój udział. „Ziemi nie dziedziczymy po naszych rodzicach, pożyczamy ją od naszych dzieci” – głosił autor „Małego Księcia” Antoine de Saint-Exupéry. To samo możemy powiedzieć o Polsce.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.