Powiedziała pani, że nie musi nagrywać nowej płyty, bo fani na koncertach i tak chcą przede wszystkim starych przebojów. Album jednak się ukazał.
Powodem był człowiek – Witold Łukaszewski. Moja przyjaciółka, dziennikarka radiowa Maria Szabłowska podrzuciła mi dwa nagrania, które były przejmujące. Witek mieszka na wsi pod Poznaniem, przyjechał do Warszawy i puścił mi chyba ze 20 swoich utworów, które mnie wzruszyły. Pomyślałam sobie, że skoro mam taki materiał, to muszę go nagrać. Przyszłam do wytwórni, która się zachwyciła. Miałam trop, wiedziałam, że warto.
Nagrania z płyty „Ach świecie..”. zaskakują…
…bo są smutne!?
Tak. Nagrywała już pani takie pojedyncze kompozycje, ale tak skondensowanego ładunku smutku jeszcze u Maryli Rodowicz nie było.
Być może byłam w takim momencie swego życia, że akurat ten repertuar do mnie przemówił. W swej karierze wśród 2 tys. utworów nagrałam sporo smutnych, ale racja – skondensowane na płycie robią wrażenie depresyjne. Tak to też określiły moje dzieci, dodając, że to jest jesienna deprecha i jak to wyjdzie o tej porze roku, to ludzie będą się chlastać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.