Madryt i Barcelona znalazły się w klinczu i na szybkie rozwiązanie sporu między centralnym rządem Hiszpanii a zbuntowaną Katalonią się nie zanosi. Zeszłotygodniowy plebiscyt bardziej przypominał happening niż prawdziwe wybory. Zmagające się z 10-tysięcznymi oddziałami policji tłumy wyglądały co prawda romantycznie i zdobyły sympatię światowej opinii publicznej, trudno będzie jednak uznać wyniki tego głosowania za wiarygodne. Problem polega na tym, że niepodległościowe dążenia katalońskich separatystów już dawno przestały być wewnętrzną sprawą Hiszpanii. W Europie coraz częściej mówi się o efekcie domina i rozprzestrzenieniu się katalońskiego przypadku na inne regiony. W Unii działają przecież dziesiątki ruchów separatystycznych, które wspólnie mogłyby sparaliżować Unię Europejską nawet w większym stopniu niż brexit. Co najbardziej niepokojące, zarówno katalońskim, jak i innym tego typu ruchom w Europie od lat wsparcia udziela Rosja i to ona na separatystycznej fali skorzystałaby najbardziej. Słaba, rozczłonkowana na dziesiątki nowych państewek i niezdolna do solidarności Europa to cel, do którego od dawna dąży Kreml.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.