Artur Zaborski
W filmowym rodzeństwie wciąż jest uważana za gorszą. Produkcja animacji nie jest tania ani łatwa. Mało tego – gatunek ten wciąż jest okrutnie n iedoceniany, bo w naszym kraju nieustannie kojarzy się z filmem dla dzieci.
Nowe planety
Ten sezon może okazać się czasem przełomu. Trzy projekty robią w ostatnim czasie dużo zamieszania, a żaden z nich nie ma z kinem dla milusińskich nic wspólnego. To obecny na naszych ekranach „Twój Vincent” Doroty Kobieli i Hugh Welchmana, czekający na premierę „Jeden dzień życia” Damiana Nenowa i Raúla de la Fuente oraz „Cipka” Renaty Gąsiorowskiej, która zjeździła festiwale filmowe, a teraz emituje ją telewizja Ale kino+. Te trzy tytuły dzieli wszystko: czas trwania, tematyka, sposób wykonania, forma. Bo taka też jest współczesna animacja: jak stale rozrastający się kosmos, w którym nieustannie objawiają się nowe planety. Polski widz jednak nie ma do nich dostępu, bo w naszym kraju animacja to twór głównie festiwalowy. Pełnometrażowe filmy, które znajdują dystrybucję kinową, zdarzają się raz na kilka lat; krótkie metraże nie mają natomiast agregującej je platformy. Animacją nie interesują się ani telewizja, ani internetowe platformy typu Netflix czy Showmax. Taki stan rzeczy nie dziwi Roberta Jaszczurowskiego, prezesa Stowarzyszenia Producentów Polskiej Animacji i współzałożyciela Grupy Smacznego, który zwraca uwagę, że trzeba oswajać widzów z animacją. – Bardzo by się nam to przydało. Polscy odbiorcy filmów nie są chętni tej dziedzinie sztuki. To wina słabej edukacji artystycznej w szkołach. Mam nadzieję, że „Twój Vincent” czy „Jeden dzień życia” pomogą w przełamywaniu tych oporów – mówi. Oba tytuły mają ku temu potencjał, bo wiążą się ze znanymi nazwiskami. W „Twoim Vincencie” twórcy w nowy sposób patrzą na śmierć van Gogha, a w „Jednym dniu życia” reżyserzy mierzą się z postacią Ryszarda Kapuścińskiego, dla którego tytułowy utwór był przełomowy: zmienił jego styl pisania i wpłynął na sposób postrzegania rzeczywistości. – Wcześniej była „Wojna futbolowa”, ale to „Jeszcze dzień życia” jest pierwszą pozycją w jego dorobku, w której pojawia się ten charakterystyczny styl autora, oparty na poezji i kreacji – tłumaczy Damian Nenow. – Dla mnie język filmu animowanego jest tym, czym dla niego był język literacki, którym posługiwał się w swoich reportażach. Tylko animacja może pokazać to, co jest u Kapuścińskiego między linijkami. Kobiela i Welchman są z nim zgodni. Uważają, że poruszoną przez nich tematykę w pełni może oddać jedynie animacja. – Chcieliśmy skupić się na ostatnich dniach Vincenta. Zainteresowały nas rozmaite teorie dotyczące powodu jego śmierci. Zrobiliśmy badania i odkryliśmy hipotezę, jakoby został zastrzelony przez tajemniczego nastolatka. Zdecydowaliśmy, że osią fabuły będzie śledztwo wokół tych wydarzeń. Tylko w ten sposób mogliśmy spróbować wejść w jego umysł i zrozumieć, jaki był pod koniec życia. Najłatwiej oddała to animacja – mówi Welchman.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.