ROZMAWIAŁ Dawid Muszyński
Gdy dwa lata temu spotkaliśmy się na planie serialu „Zbrodnia”, z zawodem w głosie opowiadałaś o skasowaniu „Watahy” oraz o tym, jak twoja postać miała wyglądać w kolejnym sezonie. Było zaskoczenie, gdy dostałaś informację, że wracacie z całą ekipą w Bieszczady?
Ogromne. Zwłaszcza że dotarła ona do mnie niespodziewanie, gdy już miałam jakieś inne zobowiązania. Musiałam to wszystko jakoś poprzesuwać, ponieważ dla mnie „Wataha” jest jednak priorytetem. Cieszę się, że wracamy i pewnie zaraz padnie pytanie, czy będzie trzeci sezon.
Bardziej interesuje mnie, ile zostało z tego pomysłu, który został ci wtedy przedstawiony.
Twórcy zapewnili mnie jedynie, że moja postać w następnym sezonie ma zostać znacząco rozbudowana. Ma być poszerzona o wartość emocjonalną. Widzimy ją nie tylko podczas pracy, lecz także dowiadujemy się, jak wygląda jej życie rodzinne. Z jakimi boryka się problemami. Chcieli, by ta „pizda z Przemyśla”, jak ją nazywają inni bohaterowie, była bardziej ludzka, mniejprokuratorska. Nie znałam jednak szczegółów dotyczących głównej fabuły. I muszę przyznać, że materiał, który dostałam po tym czasie, był zbieżny z zapowiedziami. Dostałam taką prokurator Dobosz, jaką sobie wymarzyłam. Kobietę, która jest silna w pracy, ale przeżywa także swoje chwile załamania związane z życiem prywatnym. I to wszystko widzowie zobaczą.
Faktycznie, po obejrzeniu dwóch pierwszych odcinków można odnieść wrażenie, że obok Leszka Lichoty urosłaś do drugiej głównej postaci.
Jest na pewno postacią wiodącą, od której w tym sezonie bardzo dużo zależy. Nie została zepchnięta na drugi plan, co mnie ogromnie cieszy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.