Dla Serhija Petrowycza Dumenki tegoroczne święto Epifanii było na pewno wyjątkowe. I to wcale nie dlatego, że spędził je w Stambule, dawnym chrześcijańskim Konstantynopolu, skąd wywodzi się prawosławie. Dumenko, który jako metropolita kijowski używa imienia Epifaniusz, bywał już przecież wielokrotnie w siedzibie prawosławnego patriarchy Konstantynopola.
Jednak tym razem patriarcha Bartłomiej przygotował Epifaniuszowi wyjątkowe święta, wydając oficjalny tomos o autokefalii, czyli inaczej mówiąc, decyzję o uznaniu równości i niezależności ukraińskiej Cerkwi wobec innych patriarchatów, w tym moskiewskiego, pod który dotychczas podlegała. Niedzielna uroczystość kończy formalnie trwającą od 330 lat zależność religijną ukraińskiej Cerkwi od Rosji. Walka o to toczyła się na Ukrainie z przerwami od 100 lat i jest ściśle związana z niepodległościowymi aspiracjami naszych wschodnich sąsiadów. W Moskwie twierdzą, że ukraińska autokefalia jest efektem politycznych knowań w Kijowie i Konstantynopolu. Z tego punktu widzenia Ukraińcy to już nie tylko faszyści, chodzący na pasku natowskich imperialistów, ale też schizmatycy, uderzający w religijną i duchową jedność Świętej Rusi. Dostaje się także patriarsze Bartłomiejowi, którego na Kremlu uznano wprost za tureckiego agenta.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.