Dwudziestojednoletni ranny podporucznik rosyjskiej armii i opiekująca się nim 16-letnia sanitariuszka poznają się w moskiewskim szpitalu im. Prochorowa – tak mógłby się zacząć hollywoodzki melodramat, gdyby nie to, że obydwoje, choć młodzi, nie są piękni, a dodatkowo on jest kaleką bez nogi i części ręki. Tak zaczyna się jednak coś ważniejszego – historia najciekawszego małżeństwa w dziejach polskiej sztuki.
Recepta na obraz
Katarzynę Kobro i Władysława Strzemińskiego dzieli pochodzenie (ona ma korzenie niemiecko-rosyjskie, on jest Polakiem), ale łączy coś mocniejszego – poglądy na sztukę, a tym samym na świat, bo twórczość artystyczna nie była dla nich zwykłą działalnością kulturalną, ale sposobem na życie oraz narzędziem, dzięki któremu chcieli zmieniać otaczającą ich rzeczywistość. W tym myśleniu było dużo optymizmu, który mimo I wojny światowej przejawiała cała ówczesna lewica. Według lewicowych artystów tworzenie dzieł sztuki oraz dobre projektowanie architektury czy przedmiotów codziennego użytku miało wyciągnąć robotnicze masy z zacofania – nie tylko ekonomicznego, ale też mentalnego – i pchnąć na nowe tory.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.