Umysłami Polaków chcą rządzić poprawiacze rzeczywistości
Nieoczekiwany zwrot w sprawie immunitetu posłanki SLD Małgorzaty Ostrowskiej. Obszerne zeznania obciążające panią poseł złożył były premier Tadeusz Mazowiecki. Według nieoficjalnych informacji, świadkami koronnymi w tej sprawie zgodzili się też zostać były minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek i profesor Barbara Skarga.
Wszystko to oczywisty absurd. Jeśli jednak posłuchać Wojciecha Olejniczaka albo Donalda Tuska, wcale nie taki oczywisty. Najważniejsi politycy SLD i PO ogłosili bowiem, że nie mogli głosować za uchyleniem immunitetu podejrzewanej o korupcję posłanki, bo oskarżają ją niewiarygodni świadkowie. Niewiarygodni, bo powiązani ze światem przestępczym, a nawet karani. Zgodnie z eseldowsko-platformerską logiką, gangsterów, łapówkarzy, oszustów podatkowych i alimenciarzy trzeba by skazywać na podstawie zeznań profesorów, byłych premierów, ministrów i marszałków Sejmu. Bo tylko oni są wiarygodni (wyłączając z tego grona - rzecz jasna - Józefa Oleksego). Jest tylko jeden problem. Skąd uczciwi i szanowani obywatele mają wiedzieć o przestępstwach?
Takie proste pytania nie zaprzątają jednak głów poprawiaczy demokracji i poprawiaczy rzeczywistości, którzy próbują rządzić umysłami Polaków. Senator Krzysztof Piesiewicz w "Życiu Warszawy" krytykuje politycznych przeciwników za to, że chcą zmieniać konstytucję. Bo jego zdaniem, to "tylko przeciąganie liny, żeby zdobywać procenty". Najwyraźniej, według Piesiewicza, "zdobywanie procentów", czyli pozyskiwanie wyborców, czyli działanie w interesie tych wyborców, jest czymś szkodliwym dla demokracji.
Podobnie szkodliwy, według Michała Koboski, redaktora naczelnego "Newsweeka", jest brak w Polsce politycznego centrum. "W wymianie ciosów, jaka zastąpiła debatę publiczną, zakrzyczano centrum, zdrowy trzon demokracji. Słyszymy, że albo ktoś jest z lewa, albo z prawa - a odcienie szarości nie istnieją. Nie dajmy sobie tego wmówić. To właśnie w centrum znajduje się zdecydowana większość społeczeństwa" - twierdzi Kobosko. W swoim zacięciu w poprawianiu rzeczywistości zapomina jednak, że w końcu partii, które uważają się za centrowe, nikt w Polsce nie zdelegalizował. Po prostu nie ma chętnych, żeby na nie głosować.
W ogóle w Polsce większość rzeczy jest szkodliwa. A już najbardziej szkodzi wszystkim walka z korupcją. Ciekawe, czy bohaterowie ujawnionej przez "Wprost" w tym numerze (vide: "Jak okraść chorych") gigantycznej afery łapówkarskiej w polskiej służbie zdrowia też znajdą tylu obrońców, co posłanka Małgorzata Ostrowska albo wcześniej dr Mirosław G. z warszawskiego szpitala MSWiA. W tym ostatnim wypadku jakoś dziwnie się dzieje, że - wbrew wszystkim poprawiaczom rzeczywistości - sąd nie chce wypuścić kardiochirurga z aresztu. Może więc warto, by w jego sprawie, tak jak w wypadku posłanki SLD, urządzić głosowanie w Sejmie?
Poprawiacze demokracji i poprawiacze rzeczywistości chcieliby rządzić umysłami Polaków. Tymczasem to oni powinni przejść swego rodzaju lustrację mózgów. To jest już możliwe, o czym przekonuje Zbigniew Wojtasiński, autor cover story tego wydania "Wprost" (vide: "Jaki mózg zabija").
Wszystko to oczywisty absurd. Jeśli jednak posłuchać Wojciecha Olejniczaka albo Donalda Tuska, wcale nie taki oczywisty. Najważniejsi politycy SLD i PO ogłosili bowiem, że nie mogli głosować za uchyleniem immunitetu podejrzewanej o korupcję posłanki, bo oskarżają ją niewiarygodni świadkowie. Niewiarygodni, bo powiązani ze światem przestępczym, a nawet karani. Zgodnie z eseldowsko-platformerską logiką, gangsterów, łapówkarzy, oszustów podatkowych i alimenciarzy trzeba by skazywać na podstawie zeznań profesorów, byłych premierów, ministrów i marszałków Sejmu. Bo tylko oni są wiarygodni (wyłączając z tego grona - rzecz jasna - Józefa Oleksego). Jest tylko jeden problem. Skąd uczciwi i szanowani obywatele mają wiedzieć o przestępstwach?
Takie proste pytania nie zaprzątają jednak głów poprawiaczy demokracji i poprawiaczy rzeczywistości, którzy próbują rządzić umysłami Polaków. Senator Krzysztof Piesiewicz w "Życiu Warszawy" krytykuje politycznych przeciwników za to, że chcą zmieniać konstytucję. Bo jego zdaniem, to "tylko przeciąganie liny, żeby zdobywać procenty". Najwyraźniej, według Piesiewicza, "zdobywanie procentów", czyli pozyskiwanie wyborców, czyli działanie w interesie tych wyborców, jest czymś szkodliwym dla demokracji.
Podobnie szkodliwy, według Michała Koboski, redaktora naczelnego "Newsweeka", jest brak w Polsce politycznego centrum. "W wymianie ciosów, jaka zastąpiła debatę publiczną, zakrzyczano centrum, zdrowy trzon demokracji. Słyszymy, że albo ktoś jest z lewa, albo z prawa - a odcienie szarości nie istnieją. Nie dajmy sobie tego wmówić. To właśnie w centrum znajduje się zdecydowana większość społeczeństwa" - twierdzi Kobosko. W swoim zacięciu w poprawianiu rzeczywistości zapomina jednak, że w końcu partii, które uważają się za centrowe, nikt w Polsce nie zdelegalizował. Po prostu nie ma chętnych, żeby na nie głosować.
W ogóle w Polsce większość rzeczy jest szkodliwa. A już najbardziej szkodzi wszystkim walka z korupcją. Ciekawe, czy bohaterowie ujawnionej przez "Wprost" w tym numerze (vide: "Jak okraść chorych") gigantycznej afery łapówkarskiej w polskiej służbie zdrowia też znajdą tylu obrońców, co posłanka Małgorzata Ostrowska albo wcześniej dr Mirosław G. z warszawskiego szpitala MSWiA. W tym ostatnim wypadku jakoś dziwnie się dzieje, że - wbrew wszystkim poprawiaczom rzeczywistości - sąd nie chce wypuścić kardiochirurga z aresztu. Może więc warto, by w jego sprawie, tak jak w wypadku posłanki SLD, urządzić głosowanie w Sejmie?
Poprawiacze demokracji i poprawiacze rzeczywistości chcieliby rządzić umysłami Polaków. Tymczasem to oni powinni przejść swego rodzaju lustrację mózgów. To jest już możliwe, o czym przekonuje Zbigniew Wojtasiński, autor cover story tego wydania "Wprost" (vide: "Jaki mózg zabija").
Więcej możesz przeczytać w 15/2007 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.