Radek Sikorski bardzo szybko chciał uznać niepodległość Kosowa. Ale wciął mu się prezydent, a i inni politycy platformy sugerowali, że ta sprawa wymaga pewnego namysłu. Niesamowite, gdyby nie paru Albańczyków na Bałkanach, zjawisko myślenia w polskiej polityce zupełnie by zanikło.
Morda nasza, czyli minister Ćwiąkalski, w jednej sprawie jednak jest podobny do swego poprzednika. Uwielbia ględzić na konferencjach prasowych. Jednak z racji pewnych cech antropologicznych jego wystąpienia sprawiają upiorne wrażenie. Jako ojcowie apelujemy do wszelakich telewizji: czy wystąpień ministra sprawiedliwości nie dałoby się emitować po 22.00? Albo przynajmniej po dobranocce.
Sam Ćwiąkalski to hardcore. Ale Ćwiąkalski grożący to coś, co zdzierżyć mogą tylko ludzie o najmocniejszych nerwach i najwięksi miłośnicy horrorów. A tymczasem Ćwiąkalski grozi, że jak go nie oddzielą od prokuratora generalnego, to on odejdzie. Nasz prezydent nie chce oddzielać, więc może niech Ćwiąkalski uderzy do króla Arabii Saudyjskiej. On zdaje się finansuje takie zabiegi.
Premier okazał się najpopularniejszym członkiem swojego rządu. Trochę mniej popularny od niego jest Sikorski. Nie to, że pozostali są niepopularni. Po prostu trudno ich zidentyfikować. Nie każdy ma w domu podręczny zestaw do badania linii papilarnych – jedynych indywidualnych cech ministrów tego gabinetu.
Powyższy ranking zadaje kłam twierdzeniom, że premier Tusk nie ma żadnych sukcesów. Jak to nie? Powiódł się jego plan wyeliminowania konkurencji i premier jest rozpoznawalny że hej. Na podobnej zasadzie Wietnamczycy zatrudniają białego do swoich budek z żarciem. Klient od razu wie, do kogo się zwracać.
A wicepremierowi Pawlakowi ufa 54 procent Polaków! To wprawdzie mniej niż miesiąc temu, ale i tak wyniki są porażające. Czy naprawdę ponad połowa naszego narodu to naiwne bęcwały?
Minister obrony (Klip? Klap? Kluch? Klich? Klep?, w każdym razie Bogdan. A może Bohdan?) dziarsko zapowiedział, że obroni nas przed amerykańskim satelitą. Niestety, satelitę zestrzelili sami Amerykanie. Chamy.
Donald Tusk tradycyjnie przejechał się po prezydencie. Stwierdził, że głowa państwa jest rzecznikiem opozycji i taki model prezydentury jest szkodliwy dla Polski. A teraz wyobraźmy sobie, że prezydentem jest Tusk, a rządzi PiS – co w końcu nie jest takie nieprawdopodobne. Będzie to samo, tylko na odwyrtkę. Jezu, i tak już pewnie do końca świata. Jeśli tak ma wyglądać ustabilizowana demokracja, to my dziękujemy.
Przyznajemy się do straszliwej wpadki. Nowy rząd już wcale nie jest nowy, rządzi i rządzi, a my chyba jeszcze ani razu nie napomknęliśmy o jego rzeczniku, a raczej rzeczniczce prasowej. Długo zastanawialiśmy się, co można o niej napisać. W końcu doszliśmy do wniosku, że poza nazwiskiem zupełnie nic. Ale by nadrobić to wstydliwe przeoczenie podajemy je kilkakrotnie. Agnieszka Liszka, Agnieszka Liszka, Agnieszka Liszka. I uwaga, ostatni raz: Agnieszka Liszka!
Podobno premier, przygotowując się do roli w „Exposé 2. Decydujące stracie" (O Boże! Znowu będzie nudził trzy godziny!), dostał od ministrów raporty na temat ich dokonań i się załamał. No, za bystry to on nie jest. Wydawało się, że każdy przeciętnie rozgarnięty człowiek i bez raportów wie, że oni nic nie robią.
Platforma czciła 100 dni swojego rządzenia. To urlopy też się do tego wlicza?
Morda nasza, czyli minister Ćwiąkalski, w jednej sprawie jednak jest podobny do swego poprzednika. Uwielbia ględzić na konferencjach prasowych. Jednak z racji pewnych cech antropologicznych jego wystąpienia sprawiają upiorne wrażenie. Jako ojcowie apelujemy do wszelakich telewizji: czy wystąpień ministra sprawiedliwości nie dałoby się emitować po 22.00? Albo przynajmniej po dobranocce.
Sam Ćwiąkalski to hardcore. Ale Ćwiąkalski grożący to coś, co zdzierżyć mogą tylko ludzie o najmocniejszych nerwach i najwięksi miłośnicy horrorów. A tymczasem Ćwiąkalski grozi, że jak go nie oddzielą od prokuratora generalnego, to on odejdzie. Nasz prezydent nie chce oddzielać, więc może niech Ćwiąkalski uderzy do króla Arabii Saudyjskiej. On zdaje się finansuje takie zabiegi.
Premier okazał się najpopularniejszym członkiem swojego rządu. Trochę mniej popularny od niego jest Sikorski. Nie to, że pozostali są niepopularni. Po prostu trudno ich zidentyfikować. Nie każdy ma w domu podręczny zestaw do badania linii papilarnych – jedynych indywidualnych cech ministrów tego gabinetu.
Powyższy ranking zadaje kłam twierdzeniom, że premier Tusk nie ma żadnych sukcesów. Jak to nie? Powiódł się jego plan wyeliminowania konkurencji i premier jest rozpoznawalny że hej. Na podobnej zasadzie Wietnamczycy zatrudniają białego do swoich budek z żarciem. Klient od razu wie, do kogo się zwracać.
A wicepremierowi Pawlakowi ufa 54 procent Polaków! To wprawdzie mniej niż miesiąc temu, ale i tak wyniki są porażające. Czy naprawdę ponad połowa naszego narodu to naiwne bęcwały?
Minister obrony (Klip? Klap? Kluch? Klich? Klep?, w każdym razie Bogdan. A może Bohdan?) dziarsko zapowiedział, że obroni nas przed amerykańskim satelitą. Niestety, satelitę zestrzelili sami Amerykanie. Chamy.
Donald Tusk tradycyjnie przejechał się po prezydencie. Stwierdził, że głowa państwa jest rzecznikiem opozycji i taki model prezydentury jest szkodliwy dla Polski. A teraz wyobraźmy sobie, że prezydentem jest Tusk, a rządzi PiS – co w końcu nie jest takie nieprawdopodobne. Będzie to samo, tylko na odwyrtkę. Jezu, i tak już pewnie do końca świata. Jeśli tak ma wyglądać ustabilizowana demokracja, to my dziękujemy.
Przyznajemy się do straszliwej wpadki. Nowy rząd już wcale nie jest nowy, rządzi i rządzi, a my chyba jeszcze ani razu nie napomknęliśmy o jego rzeczniku, a raczej rzeczniczce prasowej. Długo zastanawialiśmy się, co można o niej napisać. W końcu doszliśmy do wniosku, że poza nazwiskiem zupełnie nic. Ale by nadrobić to wstydliwe przeoczenie podajemy je kilkakrotnie. Agnieszka Liszka, Agnieszka Liszka, Agnieszka Liszka. I uwaga, ostatni raz: Agnieszka Liszka!
Podobno premier, przygotowując się do roli w „Exposé 2. Decydujące stracie" (O Boże! Znowu będzie nudził trzy godziny!), dostał od ministrów raporty na temat ich dokonań i się załamał. No, za bystry to on nie jest. Wydawało się, że każdy przeciętnie rozgarnięty człowiek i bez raportów wie, że oni nic nie robią.
Platforma czciła 100 dni swojego rządzenia. To urlopy też się do tego wlicza?
Więcej możesz przeczytać w 9/2008 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.