Pożera giełdowe płotki i odstrasza od inwestowania rekiny. Wystarczy, że machnie ogonem, a indeksy zalewa fala spadków lub wzrostów. Mowa o mitycznym „grubasie”, który dysponuje środkami pozwalającymi manipulować notowaniami spółek na Warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Zarabia na tym miliony.
Informacja o tym, że w budżecie na rok 2010 zabraknie monstrualnej kwoty 52 mld zł, teoretycznie powinna przyprawić giełdowych inwestorów o palpitację serca, a indeksy skłonić do nurkowania w kierunku dna. A jednak nic takiego się nie stało. Kiedy minister finansów Jan Rostowski ogłaszał rekordową dziurę budżetową, wszystkie indeksy giełdowe zyskiwały na wartości, a najmocniej WIG20 – zakończył sesję 3,8-procentowym wzrostem. Podobniebyło 1 października, w dniu wybuchu afery hazardowej – WIG zyskał 1,6 proc. Tydzień później kolejna afera – tym razem stoczniowa. A na giełdzie błogi spokój i indeks zwyżkujący o 1 proc. Czy inwestorzy uodpornili się na politykę? W żadnym wypadku.
Więcej możesz przeczytać w 46/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.