Ustawa szczypiorkowa jest krótka (trzy zdania), ale treściwa: „Kto handluje (…) poza miejscami do tego wyznaczonymi, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny". Przewiduje też konfiskatę towaru. – Na wojnie jak na wojnie, ale żeby od razu stawiać pod ścianą babcię, która handluje szczypiorkiem? – dziwi się poseł Marian Filar (SD). „Czy nie można by tej nieszczęsnej babci uratować od rozstrzelania? Ona po prostu sobie na to nie zasłużyła”, „Stworzyliście gniota”, „Jakie będą koszty ewentualnego magazynowania tego szczypiorku czy innych skonfiskowanych towarów?”, „Kto zajmie się dziećmi, gdy ich rodzice będą w więzieniu?, „Czy majestat państwa będzie używany do zwalczania sprzedających maliny, szczypiorek i grzyby?” – to tylko kilka cytatów z sejmowej debaty. Ustawę szczypiorkową, przygotowaną przez komisję Przyjazne Państwo, zgodnie skrytykowali posłowie PiS, SLD, PSL, Polski Plus i SD. – Ten projekt przypomina stan wojenny i powołanie przez gen. Jaruzelskiego Inspekcji Robotniczo-Chłopskiej, która rekwirowała towar, a potem dzieliła go między obywateli. To czysty absurd i kolejny dowód na to, że Przyjazne Państwo cierpi na biegunkę kretyńskich nowelizacji i powinno zostać rozwiązane – twierdzi Jerzy Polaczek z Polski Plus. – Chcemy poprawić tę ustawę. Wyłączymy z niej osoby handlujące małymi ilościami płodów rolnych i runa leśnego. Naszym celem jest oczyszczenie miast z pudlarzy, czyli nielegalnych handlarzy, którzy sprzedają artykuły przemysłowe z pudeł po bananach – mówi „Wprost” posłanka PO Hanna Zdanowska, która pilotowała projekt.
Więcej możesz przeczytać w 46/2009 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.