Pierwsza odpowiedź brzmi następująco (i jest częściowo prawdziwa): to ci, którzy z racji materialnych nie są w stanie wykorzystać szans, jakie stwarza współczesne życie społeczne czy polityczne. Którzy nie skorzystali na transformacji, a nawet na niej stracili lub – w przypadku ludzi młodych – nie potrafią sobie z modernizacją poradzić materialnie. Takich ludzi jest bardzo wielu, zależnie od oceny od 10 do 30 procent.
Jednak jest to odpowiedź nietrafna. W Polsce wykluczenie rozumie się materialnie, na świecie znacznie szerzej i węziej zarazem. Szerzej, bowiem tak naprawdę wykluczeni to ci, którzy nie mają żadnej nadziei, których życie upływa w stanie beznadziejności. Natomiast węziej – gdyż nie zawsze przyczyny materialne są jedyne lub najważniejsze i doskonale już dzisiaj wiadomo, że samo inwestowanie w poprawę materialnych warunków życia daje nieco, ale o wiele za mało. Oczywiście, jeżeli pomożemy zdolnemu a biednemu wiejskiemu dziecku w uzyskaniu dostępu do studiów, a bariera ma charakter materialny, to pomożemy potencjalnie wykluczonemu – i takich sytuacji jest sporo. Działania w tym kierunku określane na przykład mianem „równych szans" mają niewątpliwe znaczenie.
Nie o tym jednak mowa. Mowa o tych ludziach, w których z rozmaitych powodów: materialnych, psychicznych, miejsca zamieszkania lub poświęcenia dla rodziny, nie skrzy się nawet błysk nadziei na zmianę na nieco lepsze. Którzy zostali wykluczeni nie tylko ze społeczeństwa konsumpcyjnego, ale także ze wszystkich innych zbiorowych form życia. Którzy wiedzą, że ich koniec będzie taki sam jak stan obecny, że nie będzie żadnej poprawy. Zresztą nie wszyscy wiedzą, część z nich po prostu sobie zmiany na lepsze nawet nie wyobraża i dlatego ludzie wykluczeni to niekoniecznie ludzie nieszczęśliwi. Oni ze swojego wykluczenia nie zdają sobie sprawy.
W pobliskim małym mieście jest kilka ulic, na których mieszkają samotne matki z dziećmi. Ojcowie wychodzą z więzienia, robią dzieci, okradają samochód i idą do więzienia. Co mieliby zresztą uczynić przez te kilka tygodni wolności, skoro po więzieniu trudno o pracę, oni nic nie umieją i nic im się nie chce. Dzieci nie chodzą do szkoły, więc już zasilają szeregi wykluczonych. W Polsce się o tym nie pisze, ale liczba dzieci niechodzących nawet do szkoły podstawowej to co najmniej 60 tysięcy. U mnie pomagał dwudziestoletni młodzian, który kiedy przyszło policzyć płacę za 12 godzin po 11 złotych za godzinę, był bezradny. Okazało się, że nie umie czytać, pisać ani liczyć. I jakoś żyje nieświadom w zasadzie swoich ułomności.
Wykluczeni to także niepełnosprawni, którzy nie mają żadnych szans na pomoc, na pracę czy jakiekolwiek sensowne zajęcie. To ludzie, którzy mają pracę i niewielkie pieniądze, ale nie potrafią znaleźć dla siebie miejsca we wspólnocie. Nie ma życia bez minimalnego poczucia sensu i nadziei. Wykluczeni potrafią żyć bez kontaktu z nami, ale też my ich w ogóle nie obchodzimy. Oni się nie buntują, nie grożą strajkami i nie mają żadnego wpływu na życie publiczne, bo świat beznadziejny sprawia, że nie wiedzą, jakie są w Polsce partie polityczne, kto jest premierem, a kto prezydentem. Politycy się nimi nie interesują, bo oni nie głosują, ba, nie wiedzą, że są wybory takie lub owakie.
A równocześnie widzę ludzi biednych czy wręcz cierpiących nędzę, którzy świetnie wychowują dzieci, te jakoś idą do szkół i nawet na studia, nie wszystko zależy więc od pieniędzy. A zatem pytanie do Bartosza Arłukowicza brzmi: jak odbudować lub zbudować nadzieję u setek tysięcy ludzi, którzy albo ją stracili, albo nigdy jej nie mieli. Winni jesteśmy braku solidarności wszyscy my, którzy mamy nadzieję i jakieś (czasem mętne) poczucie sensu życia. Wyobraźmy sobie na moment, że nie planujemy wakacji, że nie myślimy o przyszłości dzieci, że nie chcemy nic kupić bliskiej osobie, że kładziemy się spać i wstajemy, a nic się nie zmienia. Może mamy nadzieję, że zdobędziemy trzy złote na piwo, i to jest koniec naszej wizji przyszłości. My niczego od świata nie potrafimy chcieć, ale i świat od nas niczego nie chce, o ile nie popełniamy wykroczeń.
To nie jest stan rozpaczy ani stan braku, głodu i chłodu. To jest stan nieczłowieczy, bo człowiek bez myślenia o przyszłości, o nadziei na lepsze, żyć nie potrafi, to jest stan wegetatywny. Istnienie wykluczonych, przez nas w sumie wykluczonych, obraża ideę człowieczeństwa. Czy ktokolwiek potrafi jakoś to zmienić? W dzisiejszej Polsce wydaje się to zadanie beznadziejne.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.