Dziesięć lat później Arłukowicz, świeżo upieczony minister w kancelarii premiera, stoi z Donaldem Tuskiem w rządowym ogrodzie. – „Negocjacje" to ostatnie słowo, jakiego bym użył w odniesieniu do swoich rozmów z premierem. Rozmawialiśmy o Polsce – zapewnia dziennikarzy.
Kilkadziesiąt godzin później siedzimy z Arłukowiczem w jego pokoju poselskim. Za chwilę ma się rozpocząć konferencja Grzegorza Napieralskiego. Szef SLD jest w pułapce. Jeśli podtrzyma decyzję o starcie do Sejmu z rodzinnego Szczecina, zmierzy się z nowym liderem listy PO Arłukowiczem i najpewniej przegra. A jeśli przeniesie się do Warszawy, to wyjdzie, że tchórzy przed byłym podwładnym. Arłukowicz drepcze w tę i z powrotem, jest podniecony. Na ekranie telewizora pojawia się Napieralski, przyznaje, że jeszcze nie podjął decyzji, skąd będzie kandydować. Arłukowicz odpala kolejnego papierosa i się uśmiecha: – Kocham politykę.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.