Zaszył się w swoim domu na Mazurach i spędza całe dnie na jeziorze Bełdany, łowiąc ryby. Ryby – twierdzą znajomi – to oprócz tenisa, który kiedyś namiętnie uprawiał, jego prawdziwa życiowa pasja. W dawnych, dobrych czasach potrafił godzinami opowiadać o wyprawach na tuńczyka na Bermudach czy do Skandynawii. A swoje zdobycze – co zawsze z dumą podkreślał – sam smaży albo marynuje w occie.
Dziś grono tych, którzy mogliby słuchać tych opowieści, znacznie się przerzedziło. Przy Lwie Rywinie pozostała tylko rodzina – żona, syn i synowa – oraz garstka znajomych, głównie z branży filmowej. Politycy lewicy, z którymi niespełna dekadę temu popijał drogie koniaki i palił kubańskie cygara, gdzieś się rozpierzchli. I zapewniają, że nie wiedzą, co się z nim dzieje.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.