Wykonał najbardziej efektowny zwrot w karierze, jaki widziało polskie kino. Po latach grania epizodów nagle zabłysnął w rolach pierwszoplanowych. Do kin wchodzi właśnie „Kret”, kolejny film z Marianem Dziędzielem, w którym aktor, jak zwykle, po prostu gra Polaka.
Dziędziel, jakiego znamy, narodził się na polu. Miał w ręku kosę, a we krwi sporą ilość alkoholu. Pijany były ubek Kuna z furią koszący zboże w scenie z „Gier ulicznych" (1996) Krzysztofa Krauzego to postać, od której zaczęła się droga na szczyt 49-letniego wówczas Mariana Dziędziela. – Jego kariera w filmie jest naprawdę fenomenem. W takim wieku udało się z niego zrobić postać pierwszoplanową! To się nie zdarza – podkreśla Tadeusz Nyczek, krytyk literacki, wieloletni kierownik literacki Teatru im. Słowackiego w Krakowie, gdzie od paru dekad pracuje Dziędziel. – Zazwyczaj jeśli aktor nie wyrobi sobie nazwiska jako 20-23-latek, to już nie ma szansy na wielką karierę. Tak było od Łomnickiego, przez Holoubka, po Zapasiewicza i Stuhra. Nikt nie robił kariery po pięćdziesiątce!
Więcej możesz przeczytać w 30/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.