Walka między republikanami i demokratami grozi paraliżem rządu USA. Jeśli w ciągu najbliższego tygodnia amerykańscy politycy się nie dogadają, to administracji Obamy nie pozostanie złamany cent do wydania.
Amerykanie są dumni ze swej konstytucji, ale to właśnie ona jest odpowiedzialna za ciągnący się już od roku horror budżetowy. Jej podstawową zasadą jest równowaga między władzą wykonawczą i ustawodawczą (check and balance), dzięki której żaden podmiot w polityce nie staje się zbyt potężny. To działa, gdy wszystkie strony są gotowe do kompromisu. Gdy tej woli brakuje, grozi chaos i paraliż. Tak jak teraz.
Kilkanaście miesięcy temu Barack Obama przedstawił projekt budżetu na rok 2011, z największym deficytem od II wojny światowej. Republikanie, zgodnie z oczekiwaniami, skrytykowali go i zażądali ograniczenia wydatków na programy społeczne oraz utrzymania redukcji podatków wprowadzonej przez Busha. Prezydent tłumaczył, że jego priorytetem jest tworzenie miejsc pracy, a cięcia wydatków należy dokonywać skalpelem, a nie piłą tarczową.
Więcej możesz przeczytać w 30/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.