– W dobry dzień wyciągam 1300 zł. Po odjęciu kosztów towaru i paliwa na dojazd zostaje parę stów na czysto – chwali się pan Michał, opalony na brąz sprzedawca. Biznes idzie jak złoto, o ile nie przegoni go straż miejska. Ale „handlowiec" strażników się nie boi. Mandaty i ciuciubabkę ze strażą miejską wlicza w koszty. Ważne, że miejscówka przy Marszałkowskiej i tak kosztuje go mniej niż własna buda na targowisku. Przegnać się nie da. – Skoro mam klientów, to znaczy, że jestem potrzebny – zarzeka się.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.