Rysunek Marlona
Opozycja nie ma wątpliwości: aresztowanie to zemsta za to, że szef kibiców warszawskiej Legii odważył się krytykować rząd. Posłanka PiS Beata Kempa uważa wręcz, że wszystko było zaplanowane. – Ktoś musiał wydać ten rozkaz. Przecież nie szeregowy policjant. Jeśli potwierdzi się, że Staruch został pobity przez policję, to mamy drugi PRL – mówi Kempa.
Europoseł Ryszard Czarnecki dodaje: – Staruchowicz czci pamięć o powstaniu warszawskim, jest więc patriotą. To oczywiście nie oznacza, że jest kandydatem na świętego. Pisarza Sergiusza Piaseckiego też można nazwać patriotą, choć był równocześnie przemytnikiem.
Wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski (PiS) trzy tygodnie temu odwiedził Staruchowicza w areszcie na Białołęce. I wychwala go pod niebiosa. – To kulturalny i sympatyczny człowiek. I doskonale rysuje. Miał przygotowany dla mnie upominek w postaci rysunku Marlona Brando z „Ojca chrzestnego". Pan Staruchowicz miał zasiniaczone nogi, był kopany w radiowozie. Nie wiem, dlaczego go zatrzymano. To areszt wydobywczy – sugeruje działacz opozycji za czasów PRL (areszt wydobywczy jest w Polsce nielegalny; polega na zamknięciu kogoś, aby wydobyć z niego określone zeznania).
„Będą wisieć żurnaliści"
Staruchowicz to chłopak z dobrego domu. Z najlepszym wynikiem dostał się na architekturę wnętrz na warszawskiej ASP. Nie zaliczył pierwszego roku, bo odpuścił drugą sesję. Jak mówią znajomi, zdolny, ale leniwy.
Wolał realizować się na stadionie. W 2005 r. dołączył do grupy ultrasów organizujących doping na Legii. Pierwszy raz o Staruchu Polska usłyszała, kiedy zmarł Jan Wejchert z ITI, właściciela Legii. Tego dnia przy Łazienkowskiej był mecz. Spiker poinformował o śmierci Wejcherta, a Staruch zaczął skandować: „Jeszcze jeden!" (miał na myśli współzałożyciela ITI i TVN Mariusza Waltera).
Kiedy po majowych rozróbach w Bydgoszczy podczas finału Pucharu Polski premier Donald Tusk wypowiedział wojnę pseudokibicom i zamknął stadiony, kibice zaczęli protesty. Staruch przewodził manifestacji przy Łazienkowskiej. „Tusk, ty matole, twój rząd obalą kibole!" – skandował, a za nim setki kiboli. Wtedy też określił, z którymi mediami mogą sympatyzować kibice Legii. „Są wśród nas dziennikarze, którzy nam sprzyjają” – mówił o reporterach „Gazety Polskiej”.
Dziennikarz sportowy Michał Pol: – Na manifestacji kibiców Legii widziałem sporą, ośmioosobową delegację dziennikarzy „Gazety Polskiej". Czuli się tam całkiem swobodnie. Generalnie zasada wśród wszystkich grup kibicowskich w Polsce jest jasna – nie należy ufać dziennikarzom. Wiele razy dawali temu wyraz, krzycząc na trybunach: „Na drzewach tak jak liście będę wisieć żurnaliści” lub bardziej dosadnie: „Dzienikarze, ch... wam w twarze”. Ton nadawał oczywiście Staruch, postać na stadionie przy Łazienkowskiej, a w każdym razie w niektórych jego sektorach, kultowa. Większość kiboli nie pamięta albo woli nie pamiętać o jego wyskokach, tylko mówi zgodnie, że był świetnym gniazdowym i zapiewajłą (czyli tym, który z podwyższenia dyryguje dopingiem i intonuje przyśpiewki).
– Chcemy czy nie, Staruch stał się symbolem. Dla kibiców jest jak Wałęsa – mówi wieloletni kibic Legii (chce pozostać anonimowy). – To media go tak wykreowały, gdy zaczęły się nim zajmować, robiąc z niego uosobienie bandytyzmu. Żeby kierować tłumem, trzeba tłumowi wskazać wroga. Media się na takiego wroga idealnie nadają – mówi. Podkreśla, że zanim media wykreowały go na króla polskich kiboli, Staruch nie był wcale traktowany jak przywódca, choć rzeczywiście wyróżniał się swoistą charyzmą.
Co ciekawe, podobnego zdania jest wicemarszałek Senatu Zbigniew Romaszewski. Jego zdaniem antykibolska kampania rządu to pomysł polityczny, bo na meczach – jak twierdzi – nie jest już tak niebezpiecznie jak kiedyś. – Mieszkam na Powiślu i często widzę kibiców wracających z meczu. Śpiewają, ale nie są agresywni. Właśnie dzięki takim Staruchom, którzy mają autorytet – mówi.
Nowa kariera
Teraz w życiu Piotra Staruchowicza rozpoczyna się nowy rozdział: będzie felietonistą „Gazety Polskiej Codziennie", nowego prawicowego dziennika, który pojawił się na rynku w zeszły piątek. – Zaproponowaliśmy mu pisanie felietonów, bo chcemy, by w imieniu środowiska kibiców przemawiał jego przedstawiciel – mówi redaktor naczelny pisma Tomasz Sakiewicz. W czwartek Sakiewicz stawił się w sądzie i zeznał, że Piotr Staruchowicz został przez policjantów pobity.
W pierwszym numerze nowego dziennika jest jedynie zapowiedź felietonów Starucha. Nie wiadomo, kiedy zaczną się ukazywać. Pewne jest jednak, że zanim trafią na biurko redaktora naczelnego „Gazety Polskiej Codziennie", zostaną przeczytane i ocenzurowane przez pracowników białołęckiegoaresztu. Na pytanie, czy Staruch będzie przekazywał felietony do redakcji za pomocą grypsów, redaktor Sakiewicz nie chce odpowiadać. – Nie chcę na ten temat rozmawiać. Nie wiem, jak często będą ukazywać się te felietony. Dużo zależy od decyzji prokuratora. Ale Staruchowicz nie będzie jedynym kibicem na naszych łamach. Do współpracy chcemy też zaprosić przedstawicieli innych klubów.
– To do kwadratu nie w porządku – tak propozycję złożoną Staruchowi komentuje medioznawca prof. Wiesław Godzic. – Ten człowiek jest ikoną kiboli, stoi za nim grupa rozrabiaków, chuliganów. I teraz oddaje się im łamy gazety. To może obrócić się przeciwko nam wszystkim. Ta grupa teraz czuje, że jest ważna społecznie. Więcej, dostaje nagrodę za swoje niezmiennie naganne zachowania.
Czy PiS wspiera kiboli?
Także niektórzy posłowie PiS są oburzeni. Nie podoba im się, że partii przypisuje się przymierze ze stadionowymi chuliganami. Żaden nie chce jednak otwarcie skrytykować kolegów wysławiających Staruchowicza.
– Ja bym w życiu nie stanął w obronie kibola. To totalnie nieracjonalne. Jak tylko w mediach padły słowa moich partyjnych kolegów na temat patriotyzmu Starucha, zacząłem dostawać pełne oburzenia SMS-y. Pisali też politycy PO, wyzłośliwiając się – mówi jeden z posłów, prosząc o niepodawanie nazwiska.
Inny polityk, były członek PiS, kpi: – Trudno mi zrozumieć, dlaczego PiS wspiera kibiców. Jest to w sprzeczności z usposobieniem Jarosława Kaczyńskiego, wychowanego na inteligenckim Żoliborzu.
Ryszard Czarnecki odpiera zarzuty: – Nie można mówić o sojuszu kibiców z PiS. Trzeba pamiętać, że kiedyś kibice wznosili okrzyki również przeciw nam. Skandowali przykładowo: „Ch.. w d... temu, kto da głos Kaczyńskiemu".
Toteż mało kto mówi o sojuszu kiboli z PiS. Za to odwrotnie – jak najbardziej.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.