O szatanie dużo się mówi, bowiem niszczy on obecnie nasze życie publiczne oraz domowe, a ponieważ przebrań ma wiele, to potrzeba specjalistów, którzy w szatańskim biznesie rozeznać się potrafią i mają odwagę zareagować mocno i stanowczo. Toteż grono kościelnych „speców" poszerza się znacząco, w siłę rosną szkoły egzorcystów i myślę też, że gdyby prześledzić te miliony kazań w Polsce tudzież te setki godzin katechezy w szkole, to okazałoby się, że pod względem wykrywalności szatana i poziomu wiedzy o nim jesteśmy w czołówce narodów świata. I mamy czego uczyć dzieci nasze.
Prym wiedzie ksiądz Natanek, ulubieniec internautów. Ów posiadacz naukowego tytułu „doktora habilitowanego" ( jakiej to uczelni?!) rozpoznać szatana jak mało kto potrafi. Natanek szatana widzi w: wyżelowanych włosach, pomalowanych paznokciach, homeopatii, pozytywnym myśleniu, czytaniu „Harry’ego Pottera”, paleniu kadzidełek, noszeniu bransoletek, oglądaniu pornografii, korzystaniu z internetu i wielu innych czynnościach. Ksiądz Natanek jeździ po kraju i daje rady obywatelom, jak od obecności szatana się uwolnić (tylko egzorcyzmy!) oraz – przy okazji – jak rozpoznać Żyda i uratować Polskę przed zagładą. A nie jest to łatwe zadanie, bo szatan, podobnie jak Żyd, jest wszędzie, i to w różnych przebraniach, Polska zaś już nie istnieje (politycznie i gospodarczo), a cała nadzieja na uratowanie jej katolickiej duchowości w księdzu Natanku.
Hierarchowie niby odcinają się od Natanka, ale skutek jest podobny jak w przypadku ojca Rydzyka, bo Kościołem rządzi zasada „wójt na zagrodzie równy wojewodzie". Nieważne, jakimi sposobami, byleby wiernych przybywało.
Szatana zwietrzył również hierarcha kościelny biskup Mering. Tym razem nie chodziło o żel do włosów czy pozytywne myślenie, lecz o prawdziwego satanistę, niejakiego Nergala, który na oczach swoich fanów podarł Biblię. Jak nic szatan był tego sprawcą. Sprawa Nergala trafiła – jak wiadomo – do sądu, gdzie nader często stosowany jest paragraf 196 Kodeksu karnego (o obrazie uczuć religijnych), jedyny taki w Europie! Tym razem jednak sąd nie dopatrzył się znamion przestępstwa w zachowaniach scenicznych artysty, co ogromnie oburzyło hierarchów oraz katolickich dziennikarzy (tak jakby nie potrafili zrozumieć, że jedni żyją z przepędzania szatana, a inni – z jego udawania). Biskupa Meringa najbardziej rozzłościła informacja, że „drący Biblię" satanista robi karierę w publicznej telewizji, która do tej pory relacjonowała pracę duchownych lub sukcesy polityczne Jarosława Kaczyńskiego.
Biskup Mering odwołał się do doktryny posłuszeństwa obywatelskiego, zachęcając wiernych, by pisali protesty, a nawet odmawiali płacenia abonamentu. Wszystko w obronie przed szatanem.
Nie wiem jednak, czy biskup jest świadomy, że istotnym elementem nieposłuszeństwa obywatelskiego, które polega na łamaniu prawa lub podżeganiu do łamania prawa (co też jest łamaniem prawa), jest gotowość poniesienia wszystkich konsekwencji z łamaniem praw związanych, czyli na przykład pójścia do więzienia. Gandhi i King zbudowali swoją wielkość nie tylko na łamaniu prawa w imię sprawiedliwości, lecz także na praworządności i poddawaniu się wyrokom sądowym. W Polsce to nie do pomyślenia, bo kler w Polsce prawu nie podlega.
Nie w tym jednak rzecz. Nie popieram niszczenia książek, choć w przypadku Biblii sądzę, że bardziej destrukcyjne dla wiary i uczuć religijnych jest jej czytanie niż niszczenie. W Polsce na szczęście nikt Biblii nie czyta. Uważam jednak, że tak jak mamy paragraf do obrony uczuć religijnych, tak powinniśmy mieć jakiś paragraf chroniący przed głupotą. Może nawet nie paragraf, ale cały program – krajowy, narodowy lub chociażby wyborczy.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.