Adam Struzik po raz pierwszy kandyduje do Sejmu z Warszawy. Przez ostatnie 10 lat rządził Mazowszem. Niepodzielnie. Nie lubił bywać w stolicy, wolał objeżdżać swoje włości, przecinać wstęgi. Jak książę mazowiecki.
A byliście u marszałka, koledzy redaktorzy? No i jak? Prawda, że ciepły człowiek? – dopytuje nas Tomasz Jagodziński, działacz PZPN i dyrektor podległego Struzikowi Muzeum Sportu. Jagodziński ma stalowy uścisk dłoni, ale o swoim szefie nie wstydzi się opowiadać z uczuciem. – On kocha ludzi i ludzie kochają jego. Jak ktoś go zaczepi na uroczystościach, to sam czasem mówię: „Dajcie już odpocząć marszałkowi", ale odpędza mnie, bo chce z każdym porozmawiać. Koledzy z innych województw zazdroszczą nam takiego marszałka. Buławę nosi już 10 lat, mazowiecką ziemią gospodarzy dobrze, wiele razy przemierzył ją wzdłuż i wszerz, umie zadbać o partię. Za to należy mu się cześć.
Ilona Jaroszek-Nowak, dyrektorka Muzeum Wsi Radomskiej, była pracownica urzędu marszałkowskiego: – Marszałek jest przez wszystkich uwielbiany, mogę to śmiało powiedzieć. Cudowny człowiek, kultura na wysokim poziomie. Nigdy się nie wywyższa, z każdym porozmawia, uśmiechnie się, rękę poda. A na dożynkach nikt nie rozdaje tyle chlebów co on. Raz w Wyszogrodzie miał sześć bochnów, a i tak nie wystarczyło. Ludzie cały czas podchodzili, by się z nim łamać. Każdy chciał być blisko.
Więcej możesz przeczytać w 37/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.