Wiele osób w redakcji niemal do końca o jego chorobie nawet nie wiedziało, bo on sam nigdy o niej nie mówił. A gdy ktoś, widząc, że nie czuje się najlepiej, pytał go: „Jak zdrowie?", odpowiadał niezmiennie z uśmiechem: „A dziękuję, znakomicie”. Nie mówił o chorobie nie dlatego, że się jej wstydził, lecz dlatego, że uznawał za coś niestosownego absorbowanie swoimi problemami innych. Skromność? Tak. Powściągliwość? Też.
Waldemar ruszył w świat z małego Zelowa pod Łodzią. Ruszył wyposażony w znajomość kilku języków obcych, których nauczył się, zanim skończył studia. Kilku na początku, bo potem dokładał następne, aż znał ich 24. W Japonii mówił po japońsku, w Chinach po chińsku, w Czechach po czesku. Gdy został korespondentem wojennym w Wietnamie, oczywiście mówił po wietnamsku. Potem był jeszcze korespondentem w Rzymie i Sztokholmie, a w 1997 r. został wiceambasadorem RP w Tokio. Najważniejszym z miejsc, do których wyjeżdżał, były dla niego ukochane Włochy. Tam zawodowo rozkwitł. Przeprowadził, głównie dla „Polityki", wywiady m.in. z Orianą Fallaci, Federikiem Fellinim, Michelangelo Antonionim, Albertem Moravią, Giulianem Andreottim i Leonardem Sciascią. Z niektórymi z nich się zaprzyjaźnił. Z premierem Andreottim prywatnie spotykał się wiele razy, Moravia był częstym gościem w jego domu, sam Waldemar z rodziną wielokrotnie gościł w domu Oriany Fallaci w Toskanii.
W ostatnich kilkunastu miesiącach, gdy rak atakował coraz mocniej, pisał teksty do „Wprost" niemal co tydzień, a często i dwa w tygodniu, czasem tuż po kolejnej kroplówce. Pisał właściwie do końca, zanim po raz ostatni pojechał do szpitala. Był mądry, wyciszony, nienarzucający się, życzliwy, uśmiechnięty. Był dobry. Jego mądrości, uśmiechu i dobroci będzie nam brakowało.
Przyjaciele z „Wprost"
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.