JERZY STUHR: Znałem Jana Pawła II osobiście… choć może to za duże słowo. Byłem u niego na obiedzie. No to jest „osobiście". Chyba tak. Poza tym wcześniej, przez wiele lat bywał na każdej naszej premierze. I z tego wnioskując, podpatrując go czasem, też patrząc na jego słabostki...
Jakie?
Lubił się podobać.
Tak jak pan.
Tak, aktor ma to we krwi, jakby tego nie miał, to nie mógłby nim być. Przerosty tego są niebezpieczne i smutne, ale to ma. I jak się pod tym względem patrzyło na Karola Wojtyłę, to się widziało, że nie może się powstrzymać i chce tym ludziom, tym tłumom, zaimponować. Choć można to też przełożyć na taki pierwiastek bardzo ludzki, że on się pochylał nad każdym, nad każdą słabością ludzką. A ten film opowiada o słabości ludzkiej! A samo pokazane w filmie konklawe wydaje się znajome. Pamięta pan, jak to było w 1978 r.? Jak wychodzili polscy kardynałowie, ktoś coś komuś szepnął, stało się, inny za głowę się złapał, gdzieś ten minidylemat był, a to także jest ludzkie.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.