RYSZARD PETRU: O grecką politykę. Papandreu zapowiedział referendum kilka dni po tym, jak wraz z przywódcami strefy euro ustalił zasady wychodzenia z europejskiego kryzysu. Jednym z elementów ustaleń była decyzja o umorzeniu połowy prywatnej części greckiego długu. Referendum zburzyłoby cały plan.
Dlaczego?
Grecja ma ok. 350 mld euro długu. Z tego jedna trzecia, która jest w posiadaniu zagranicznych banków i funduszy inwestycyjnych, ma być zredukowana o połowę. Resztę mają Europejski Bank Centralny, MFW oraz greckie banki i firmy. Banki zagraniczne na takie rozwiązanie przystały i wydawało się, że to na razie grecki problem rozwiązuje. Została kwestia Włoch, których dług wynosi prawie 2 bln euro. Zaproponowano zwiększenie Europejskiego Funduszu Stabilizacyjnego, aby mógł skupować włoskie obligacje rządowe, jeśli rynek nie będzie chciał tego robić. W strefie euro na tak wielki fundusz już brak pieniędzy, stąd koncepcja, aby pozyskać środki spoza strefy euro – w tym z Chin i Brazylii. Papandreu wywrócił cały ten plan do góry nogami w ramach rozgrywki na potrzeby wewnętrznej polityki greckiej. Chińczycy mówią dzisiaj: „To my wrócimy, jak już się między sobą dogadacie".
Czy plan zaciskania pasa przez Grecję jest wykonalny? Grecka opozycja mówi: „Im bardziej zaciskamy pasa, tym bardziej wpędzamy kraj w recesję".
Nie można sprawy sprowadzać tylko do cięć. Są różne reformy – jedne polegają na zwalnianiu urzędników, obniżaniu płac, ale są też reformy deregulacyjne, niezbędne, by gospodarka stała się konkurencyjna. W Polsce mamy przeregulowane prawo gospodarcze, ale to małe piwo w porównaniu z Grecją, gdzie ok. 140 zawodów jest reglamentowanych. Żeby jeździć ciężarówką, trzeba uzyskać akceptację związku kierowców i wpłacić duży depozyt. To ogranicza wejście do zawodu. W efekcie np. przewóz towaru grecką ciężarówką z Salonik do Aten jest droższe niż przewóz polskim tirem z Warszawy do Aten. Kolejna reforma to prywatyzacja, bez której nie sposób zwiększyć efektywności gospodarki. Ale oczywiście są też cięcia, które wpędzają kraj w recesję. Tyle że każdy minister finansów Grecji wie, że może liczyć tylko na pieniądze od Unii. A więc musi realizować program, którego chcą Merkel i Sarkozy. Ostatnie badania pokazują, że 70 proc. Greków popiera euro, ale 60 proc. jest przeciw oszczędnościom. Nie chcą wychodzić z europejskiej rodziny, ale jednocześnie chcieliby nie robić reform.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.