Francja i inne cywilizowane państwa uchwaliły prawo do aborcji z troski o prawa kobiet, o odpowiedzialne rodzicielstwo i z troski o szacunek wobec państwa i jego praw.
W Polsce prowadzona jest ostatnio akcja zbierania podpisów pod projektem oczyszczenia kraju z potwornej hipokryzji. Postawa ta tak bardzo się u nas rozpowszechniła, że poważnie zagraża nie tylko moralności życia publicznego, ale i zdrowiu psychicznemu obywateli. Jej istotą jest życie w permanentnym, choć uświęconym fałszu. Obywatele i obywatelki, zwłaszcza zaś politycy, godzą się na pewne praktyki, których zło powszechnie głoszą. Godzą się lub udają, że ich nie ma. Najczęściej robią jedno i drugie. Rozbieżność między deklaracjami a rzeczywistością jest obecnie tak wielka, że trzeba coś zrobić, by przywrócić stan normalności. Okazją do zmiany jest obywatelska akcja „Tak dla kobiet", którą nowy rząd, parlament, obywatele oraz obywatelki powinni jak najszybciej wesprzeć.
Chodzi o liberalizację ustawy aborcyjnej. W dzisiejszej formie nie jest ona żadnym „kompromisem", lecz – wyłącznie – pożywką dla hipokryzji.
Kobieta, która nie chce mieć dziecka, nie będzie go miała. Nie dlatego jednak – jak sądzą niektórzy prawicowi politycy – że jest zdeprawowana i zachodzi w ciążę tylko po to, by ją usunąć, lecz dlatego, że ma ku temu poważne racje, wynikające najczęściej z postawy odpowiedzialności. A również: z powodu bezradności, nieświadomości, braku pomocy ze strony „partnera", potępienia społecznego i – co trzeba dodać – jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa. Nasze państwo – według deklaracji premiera – będzie pomagać dopiero od trzeciego dziecka. Pierwsze, a zwłaszcza niepełnosprawne, państwa w ogóle nie interesuje. Kobiety mają sobie same dawać radę. I dają.
Po pierwsze, internet. Można tam zakupić lub dostać przepisy na produkcję własną różnych środków „ogólnoporonnych". Zażywa się je poza kontrolą lekarza, bo nie ma on w Polsce prawa, by kobietom w takich sytuacjach pomagać; to pierwszy poziom hipokryzji. Po drugie, są gabinety, które „wywołują miesiączkę". To nawet nie podziemie, to zwykła, tyle że kosztowna wizyta. To drugi poziom hipokryzji. Po trzecie, można wyjechać. Wokół Polski nie ma praktycznie granic. Aborcja na Litwie, w Czechach, Szwecji, Francji jest tańsza niż w polskim podziemiu. Mamy więc hipokryzji poziom trzeci. Można ciążę utajnić (grube swetry, obszerne suknie), a urodzonego dziecka się pozbyć. „Okno życia”? Nie, to zbyt ryzykowne. W hipokrytycznej Polsce potępienie wobec matki, która nie chce sprostać wymogom „świętego macierzyństwa”, jest większe niż wobec kobiety, która pozbyła się problemu, nie informując o tym sąsiadów i opinii publicznej. Hipokryzji poziom czwarty. Dziecko można też urodzić i traktować jak przedmiot. Sporo jest w mediach informacji o dzieciach bitych, maltretowanych, wyrzucanych przez okno. Politycy śpią jednak spokojnie: to przecież patologia, margines życia społecznego! A więc hipokryzji poziom piąty. Gdy świadomość tych wszystkich spraw dotrze przez przypadek do jakiegoś decydenta, to chętnie w mediach zadeklaruje po raz kolejny, że „życie poczęte jest święte”, a ustawa aborcyjna jest świetnym „kompromisem”. Zaklinanie rzeczywistości to poziom szósty hipokryzji. Wiara w to, że w Polsce dokonuje się rocznie 300 aborcji, podczas gdy w innych krajach jest to kilkadziesiąt tysięcy, to kolejny poziom hipokryzji. Ósmym jej poziomem jest głoszona powszechnie opinia, że zakaz aborcji „chroni życie”.
Nie chcę bynajmniej apelować do wrażliwości polityków na cierpienia kobiet znajdujących się w niechcianej ciąży ani pisać o ich prawach do autonomii. To nie ma sensu. Chodzi o szacunek dla państwa.
Trzydzieści pięć lat temu katoliczka, konserwatywna minister zdrowia Simone Veil apelowała do parlamentarzystów: „Większość spośród państwa czuje i wie, że nie da się zapobiec nielegalnie przeprowadzanym aborcjom. (…) Czemu zatem nie wolno nam przymykać oczu na ten problem? Z tej przyczyny, że obecna sytuacja otwarcie urąga prawu, a nawet gorzej – wystawia się je na pośmiewisko. Kiedy nie można mówić o jakiejkolwiek stosowalności kary, wówczas szacunek obywateli wobec prawa – a co za tym idzie – autorytet i władza państwa wystawione zostają na szwank".
Francja jak i inne cywilizowane państwa uchwaliły prawo do aborcji z troski o prawa kobiet, o odpowiedzialne rodzicielstwo i z troski o szacunek wobec państwa i jego praw.
Powiedzmy wreszcie „nie" polskiej hipokryzji i włączmy się do akcji „Tak dla kobiet" (www.takdlakobiet.pl).
Chodzi o liberalizację ustawy aborcyjnej. W dzisiejszej formie nie jest ona żadnym „kompromisem", lecz – wyłącznie – pożywką dla hipokryzji.
Kobieta, która nie chce mieć dziecka, nie będzie go miała. Nie dlatego jednak – jak sądzą niektórzy prawicowi politycy – że jest zdeprawowana i zachodzi w ciążę tylko po to, by ją usunąć, lecz dlatego, że ma ku temu poważne racje, wynikające najczęściej z postawy odpowiedzialności. A również: z powodu bezradności, nieświadomości, braku pomocy ze strony „partnera", potępienia społecznego i – co trzeba dodać – jakiejkolwiek pomocy ze strony państwa. Nasze państwo – według deklaracji premiera – będzie pomagać dopiero od trzeciego dziecka. Pierwsze, a zwłaszcza niepełnosprawne, państwa w ogóle nie interesuje. Kobiety mają sobie same dawać radę. I dają.
Po pierwsze, internet. Można tam zakupić lub dostać przepisy na produkcję własną różnych środków „ogólnoporonnych". Zażywa się je poza kontrolą lekarza, bo nie ma on w Polsce prawa, by kobietom w takich sytuacjach pomagać; to pierwszy poziom hipokryzji. Po drugie, są gabinety, które „wywołują miesiączkę". To nawet nie podziemie, to zwykła, tyle że kosztowna wizyta. To drugi poziom hipokryzji. Po trzecie, można wyjechać. Wokół Polski nie ma praktycznie granic. Aborcja na Litwie, w Czechach, Szwecji, Francji jest tańsza niż w polskim podziemiu. Mamy więc hipokryzji poziom trzeci. Można ciążę utajnić (grube swetry, obszerne suknie), a urodzonego dziecka się pozbyć. „Okno życia”? Nie, to zbyt ryzykowne. W hipokrytycznej Polsce potępienie wobec matki, która nie chce sprostać wymogom „świętego macierzyństwa”, jest większe niż wobec kobiety, która pozbyła się problemu, nie informując o tym sąsiadów i opinii publicznej. Hipokryzji poziom czwarty. Dziecko można też urodzić i traktować jak przedmiot. Sporo jest w mediach informacji o dzieciach bitych, maltretowanych, wyrzucanych przez okno. Politycy śpią jednak spokojnie: to przecież patologia, margines życia społecznego! A więc hipokryzji poziom piąty. Gdy świadomość tych wszystkich spraw dotrze przez przypadek do jakiegoś decydenta, to chętnie w mediach zadeklaruje po raz kolejny, że „życie poczęte jest święte”, a ustawa aborcyjna jest świetnym „kompromisem”. Zaklinanie rzeczywistości to poziom szósty hipokryzji. Wiara w to, że w Polsce dokonuje się rocznie 300 aborcji, podczas gdy w innych krajach jest to kilkadziesiąt tysięcy, to kolejny poziom hipokryzji. Ósmym jej poziomem jest głoszona powszechnie opinia, że zakaz aborcji „chroni życie”.
Nie chcę bynajmniej apelować do wrażliwości polityków na cierpienia kobiet znajdujących się w niechcianej ciąży ani pisać o ich prawach do autonomii. To nie ma sensu. Chodzi o szacunek dla państwa.
Trzydzieści pięć lat temu katoliczka, konserwatywna minister zdrowia Simone Veil apelowała do parlamentarzystów: „Większość spośród państwa czuje i wie, że nie da się zapobiec nielegalnie przeprowadzanym aborcjom. (…) Czemu zatem nie wolno nam przymykać oczu na ten problem? Z tej przyczyny, że obecna sytuacja otwarcie urąga prawu, a nawet gorzej – wystawia się je na pośmiewisko. Kiedy nie można mówić o jakiejkolwiek stosowalności kary, wówczas szacunek obywateli wobec prawa – a co za tym idzie – autorytet i władza państwa wystawione zostają na szwank".
Francja jak i inne cywilizowane państwa uchwaliły prawo do aborcji z troski o prawa kobiet, o odpowiedzialne rodzicielstwo i z troski o szacunek wobec państwa i jego praw.
Powiedzmy wreszcie „nie" polskiej hipokryzji i włączmy się do akcji „Tak dla kobiet" (www.takdlakobiet.pl).
Więcej możesz przeczytać w 48/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.