Był literacką gwiazdą PRL, a jednocześnie symbolem konformizmu i wyrzutem sumienia lewicy. „Broniewski. Miłość, wódka, polityka” Mariusza Urbanka przypomina biografię jednego z najwybitniejszych polskich poetów. Warto dziś czytać o Broniewskim. Czy warto też czytać Broniewskiego?
Muzeum jego imienia mieści się przy ul. Dąbrowskiego, na warszawskim Mokotowie. Przy wejściu niewielka tabliczka, w środku pamiątki po poecie: rękopisy, listy, przedmioty osobiste. Tłumów nie ma, wpadają studenci, czasem wycieczki szkolne. Ale po 1989 r. Broniewski został skreślony z listy lektur, więc i te zdarzają się rzadziej. Muzeum mieści się w domu, w którym poeta spędził ostatnie lata swojego życia, kiedy pił właściwie bez przerwy i opłakiwał ukochaną córkę i samego siebie, swoje wybory i pomyłki. Pijany dzwonił do tych, którzy jeszcze się od niego nie odwrócili. – Panie Jerzy, czy pan mi poda rękę? – pytał Jerzego Giedroycia. Aleksandra Wata, swojego znajomego, po pijaku zapewniał: – Ty nie myśl, że ja jestem taka świnia, jak wszyscy o mnie myślą.
Więcej możesz przeczytać w 48/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.