OPIS: W centrum Nowego Sącza ulicą Świętego Ducha idą naprzeciw siebie dwaj mężczyźni. W nieubłagany sposób dystans między nimi staje się coraz mniejszy. Patrzą sobie głęboko w oczy, tak głęboko, że głębiej się nie da. Ale to nie wszystko. Ich ręce niczym skradający się wąż zmierzają w stronę przypiętych do pasa pistoletów.
GARY COOPER: Stop, stop, stop! Co to ma być do cholery?
ZBIGNIEW ZIOBRO: Pojedynek, chyba widać, nie? GARY COOPER: Babcine barchany mają więcej wspólnego z pojedynkiem niż...
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Więcej szacunku dla starszych może. I niestety zgadzam się z byłym kolegą, tylko w tej jednej kwestii zresztą – oczywiście, że to jest pojedynek. W samo południe w Nowym Sączu.
GARY COOPER: A która jest do cholery godzina?!
ZBIGNIEW ZIOBRO (SPOGLĄDAJĄC NA ZEGAREK): 10:24. Ale wczoraj nie mogłem dojechać, za to dziś właśnie wcześniej wstałem i przyjechałem.
GARY COOPER: Panowie, trochę powagi proszę. Po pierwsze, co tutaj robią te dzieci wzdłuż ulicy?
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Ściągają czapki. Z szacunku.
GARY COOPER: Czy widzieliście kiedyś western, w którym w kulminacyjnym momencie dzieci stoją szpalerem wzdłuż ulicy, na której toczy się pojedynek? JAROSŁAW KACZYŃSKI: Dzieci z Bullerbyn!!!
GARY COOPER (NIE ZWRACAJĄC UWAGI NA NIE NAJTRAFNIEJSZY PRZYKŁAD): Po drugie, w pojedynku kluczową sprawą dla odbiorcy jest ustalenie, kto jest dobry, a kto zły. A tutaj? Po czym mamy się zorientować, kto jest kto? Jak czytałem wasze dotychczasowe dialogi, to mówicie, do jasnej cholery, mniej więcej to samo. Właściwie w co drugiej linijce każdy z was mówi: „to ja jestem ten prawy".
JAROSŁAW KACZYŃSKI I ZBIGNIEW ZIOBRO (POKAZUJĄC KAŻDY NA SIEBIE PALCEM): To ja jestem ten prawy.
ZBIGNIEW ZIOBRO (UNOSZĄC SPOJRZENIE W NIEBO): I chcę zwycięstwa tych sił, które opowiadają się za tradycyjnym systemem wartości.
JAROSŁAW KACZYŃSKI (OBURZONY): To moja linijka, ordynarnie ściąga gówniarz jeden.
GARY COOPER: No właśnie. I co ci biedni ludzie mają sobie myśleć? Za kim mają się opowiedzieć, za kogo trzymać kciuki? Ktoś tu zaraz padnie i musimy wiedzieć, czy przyjmujemy to z ulgą, mówiąc: „należało się drabowi", czy wpadamy w rozpacz.
ZBIGNIEW ZIOBRO: Ale spokojnie. Wszystko jest jasne. To na mnie ludzie mówią „Szeryf z Krakowa".
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Taki z ciebie szeryf jak – że zacytuję mądrość ludową, do której zawsze mi blisko – z koziej dupy trąba. Na mnie mówią „Zbawiciel".
GARY COOPER (ZDZIWIONY): Ale to akurat tak ironicznie? Różne ksywki ludzie na Dzikim Zachodzie mają, ale o Zbawicielu nie słyszałem. Zbawiciel nie może przecież chodzić z koltem i do byłych kolegów strzelać, więc to musi być ironicznie.
OPIS: Gary Cooper zanurza się w refleksji na temat tej sprzeczności i nie zauważa, że obaj panowie zaczynają się tarmosić. Dzieci machają ściągniętymi czapeczkami i wiwatują – dawno w Nowym Sączu takiego widowiska nie było. Panowie przetaczają się od ściany do ściany, wciągając w szamotaninę kolejnych lokalnych działaczy. WIDZ 1: Czyli jednak prawica się konsoliduje? WIDZ 2: Nie wiem, chyba raczej trwają negocjacje.
GARY COOPER: Stop, stop, stop! Co to ma być do cholery?
ZBIGNIEW ZIOBRO: Pojedynek, chyba widać, nie? GARY COOPER: Babcine barchany mają więcej wspólnego z pojedynkiem niż...
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Więcej szacunku dla starszych może. I niestety zgadzam się z byłym kolegą, tylko w tej jednej kwestii zresztą – oczywiście, że to jest pojedynek. W samo południe w Nowym Sączu.
GARY COOPER: A która jest do cholery godzina?!
ZBIGNIEW ZIOBRO (SPOGLĄDAJĄC NA ZEGAREK): 10:24. Ale wczoraj nie mogłem dojechać, za to dziś właśnie wcześniej wstałem i przyjechałem.
GARY COOPER: Panowie, trochę powagi proszę. Po pierwsze, co tutaj robią te dzieci wzdłuż ulicy?
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Ściągają czapki. Z szacunku.
GARY COOPER: Czy widzieliście kiedyś western, w którym w kulminacyjnym momencie dzieci stoją szpalerem wzdłuż ulicy, na której toczy się pojedynek? JAROSŁAW KACZYŃSKI: Dzieci z Bullerbyn!!!
GARY COOPER (NIE ZWRACAJĄC UWAGI NA NIE NAJTRAFNIEJSZY PRZYKŁAD): Po drugie, w pojedynku kluczową sprawą dla odbiorcy jest ustalenie, kto jest dobry, a kto zły. A tutaj? Po czym mamy się zorientować, kto jest kto? Jak czytałem wasze dotychczasowe dialogi, to mówicie, do jasnej cholery, mniej więcej to samo. Właściwie w co drugiej linijce każdy z was mówi: „to ja jestem ten prawy".
JAROSŁAW KACZYŃSKI I ZBIGNIEW ZIOBRO (POKAZUJĄC KAŻDY NA SIEBIE PALCEM): To ja jestem ten prawy.
ZBIGNIEW ZIOBRO (UNOSZĄC SPOJRZENIE W NIEBO): I chcę zwycięstwa tych sił, które opowiadają się za tradycyjnym systemem wartości.
JAROSŁAW KACZYŃSKI (OBURZONY): To moja linijka, ordynarnie ściąga gówniarz jeden.
GARY COOPER: No właśnie. I co ci biedni ludzie mają sobie myśleć? Za kim mają się opowiedzieć, za kogo trzymać kciuki? Ktoś tu zaraz padnie i musimy wiedzieć, czy przyjmujemy to z ulgą, mówiąc: „należało się drabowi", czy wpadamy w rozpacz.
ZBIGNIEW ZIOBRO: Ale spokojnie. Wszystko jest jasne. To na mnie ludzie mówią „Szeryf z Krakowa".
JAROSŁAW KACZYŃSKI: Taki z ciebie szeryf jak – że zacytuję mądrość ludową, do której zawsze mi blisko – z koziej dupy trąba. Na mnie mówią „Zbawiciel".
GARY COOPER (ZDZIWIONY): Ale to akurat tak ironicznie? Różne ksywki ludzie na Dzikim Zachodzie mają, ale o Zbawicielu nie słyszałem. Zbawiciel nie może przecież chodzić z koltem i do byłych kolegów strzelać, więc to musi być ironicznie.
OPIS: Gary Cooper zanurza się w refleksji na temat tej sprzeczności i nie zauważa, że obaj panowie zaczynają się tarmosić. Dzieci machają ściągniętymi czapeczkami i wiwatują – dawno w Nowym Sączu takiego widowiska nie było. Panowie przetaczają się od ściany do ściany, wciągając w szamotaninę kolejnych lokalnych działaczy. WIDZ 1: Czyli jednak prawica się konsoliduje? WIDZ 2: Nie wiem, chyba raczej trwają negocjacje.
Więcej możesz przeczytać w 48/2011 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.