Nagrody Kisiela 2012 rozdane. Gala wręczenia nagród odbędzie się 20 stycznia. Tymczasem przypominamy kolejny fragment felietonu Stefana Kisielewskiego z pytaniami o pozycję międzynarodową Polski i jej sytuację gospodarczą. Aktualne?
Na pytanie tytułowe odpowiem na razie krótko: potrzebna jest mnie, to wiem na pewno. Potrzebne mi jest Państwo Polskie, w obecnych granicach i układach, oczywiście bez ustroju komunistycznego i bez jego marksistowskich resztek. Niepotrzebne mi jest natomiast ani Księstwo Warszawskie, ani Królestwo Kongresowe, ani Generalne Gubernatorstwo. Niepotrzebna mi też Polska Jagiellonów czy Wazów, z Litwą, Białorusią i Ukrainą. Niepotrzebna mi nawet (choć ją kochałem) Polska 20-lecia, suwerenna od absurdu, lecz wciąż zagrożona tajemniczością czy nieufnością sąsiadów, brakiem europejskiej równowagi, zaś od środka niechęcią mniejszości ukraińskiej czy niemieckiej. Mimo też, że była to Polska z naszymi ulubionymi historycznymi miastami Wilnem i Lwowem.
Potrzebna mi jest Polska dzisiejsza, ze Szczecinem, Wrocławiem, Opolem. Polska o logicznych granicach, z morzem, ze spławnymi rzekami, z obfitym rolnictwem, Polska nierozdwojona czy roztrojona wewnętrznie, Polska zdolna do życia w bogatej Europie. Polska, która nie byłaby ani „pawiem i papugą” narodów, ani Chrystusem narodów, ani tylko sercem, jak u Wyspiańskiego („a to Polska właśnie”). (…)
Moi mistrzowie geopolityki od Stanisława Mackiewicza do Stanisława Stommy uczyli mnie, że sytuacja Polski jest dobra, bezpieczna, gdy cele polityczne Rosji i Niemiec są rozbieżne czy konfliktowe, sytuacja ta zaś staje się niebezpieczna, gdy oba te państwa zawierają sojusz. (…) Boję się więc nadal okresowego, nieświadomego szaleństwa Niemców i wieloletniego, niewolniczo ideologicznego obłędu Rosjan. I oto Polska będzie żyła między najpotężniejszym obok USA i Japonii mocarstwem produkcyjnym świata a największym kolonialnym imperium tegoż świata, upadającym wprawdzie, lecz zawsze zdolnym jeszcze do szaleństw militarnych. Z zachodnich pacyfistycznych dziś krajów Francji, Włoch, Austrii, przez zjednoczone Niemcy pomostem do euroazjatyckich narodów Imperium sowieckiego jest – Polska. Czy spełnia ona swą rolę, czy okaże się dostatecznie silna, czy komuś nie zawadza, nie przeszkadza? I znów moje pytanie: komu potrzebna jest Polska? (…)
Wbrew „Gazecie Wyborczej” żyjemy w epoce nacjonalizmów, których i Polska nie ominie: gra między mocarstwami nie jest skończona, a Polska, „twór Jałty”, nie wszystkim jest potrzebna. Oby tylko nie stała się Księstwem Warszawskim i oby jej tradycyjne wartości duchowe znalazły swój odpowiednik w sile materialnej. Bo tylko moc produkcyjna daje dzisiaj upragniony przez nas wstęp do klubu uspokojonych chwilowo Zachodnich Mocarstw, do którego tak tęskni i wyjeżdża nasza najzdolniejsza młodzież. Gdyż my, akurat tak w przełomowym dla Europy momencie, znaleźliśmy się w kryzysie, w niżu materialno-cywilizacyjnym. (...) Liczyłem na gwałtowną rewolucję (kontrrewolucję?) własnościowo-produkcyjną, tymczasem mamy reformę monetarną, aby utrzymać w równowadze państwową „strefę budżetową”. (...)
Ale stop! Inteligentny publicysta telewizyjny p. Tadeusz Jacewicz przestrzega przed krytykowaniem „reformy Balcerowicza” (...). Nie będę się więc już skarżył, że to reforma antyprodukcyjna (....). Ale na jedno muszę zwrócić uwagę. Panuje u nas swoista, bo szczera, „propaganda sukcesu”: że, owszem, jest ciężko, ale jak przezwyciężymy trudności, to przyjdzie Wolny Rynek, a wtedy już będzie bardzo dobrze. Otóż uwaga: wolny rynek, gospodarka rynkowa, to nie jest żadna gwarancja dobrobytu, istnieje wiele krajów wolnorynkowych (...), które są bardzo biedne.
Wolny rynek to niezbędna metoda, ale bez gwarancji, bo do jej sukcesu potrzeba wielu jeszcze rzeczy: kadr produkcyjnych, produkcji oryginalnej, specyficznej, potrzebnej na świecie, kapitału inwestycyjnego, rynku kapitałowego – wszystkiego, czego my nie mamy i nie przygotowujemy. Wolny rynek to dobry instrument, ale nie każdy może na nim zagrać.
Co więc będzie, gdy Polska po reformie stanie się krajem gospodarki rynkowej, ale biednej? Jak odegra wówczas swą historyczną rolę między dwoma przekształcającymi się mocarstwami, gdzie przyszło jej mieszkać, między Odrą a Bugiem?
I komu będzie wówczas potrzebna? Poza sobą samą oczywiście.
Fragment pochodzi z artykułu „Komu potrzebna jest Polska” opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” 4 marca 1990 r.
Na pytanie tytułowe odpowiem na razie krótko: potrzebna jest mnie, to wiem na pewno. Potrzebne mi jest Państwo Polskie, w obecnych granicach i układach, oczywiście bez ustroju komunistycznego i bez jego marksistowskich resztek. Niepotrzebne mi jest natomiast ani Księstwo Warszawskie, ani Królestwo Kongresowe, ani Generalne Gubernatorstwo. Niepotrzebna mi też Polska Jagiellonów czy Wazów, z Litwą, Białorusią i Ukrainą. Niepotrzebna mi nawet (choć ją kochałem) Polska 20-lecia, suwerenna od absurdu, lecz wciąż zagrożona tajemniczością czy nieufnością sąsiadów, brakiem europejskiej równowagi, zaś od środka niechęcią mniejszości ukraińskiej czy niemieckiej. Mimo też, że była to Polska z naszymi ulubionymi historycznymi miastami Wilnem i Lwowem.
Potrzebna mi jest Polska dzisiejsza, ze Szczecinem, Wrocławiem, Opolem. Polska o logicznych granicach, z morzem, ze spławnymi rzekami, z obfitym rolnictwem, Polska nierozdwojona czy roztrojona wewnętrznie, Polska zdolna do życia w bogatej Europie. Polska, która nie byłaby ani „pawiem i papugą” narodów, ani Chrystusem narodów, ani tylko sercem, jak u Wyspiańskiego („a to Polska właśnie”). (…)
Moi mistrzowie geopolityki od Stanisława Mackiewicza do Stanisława Stommy uczyli mnie, że sytuacja Polski jest dobra, bezpieczna, gdy cele polityczne Rosji i Niemiec są rozbieżne czy konfliktowe, sytuacja ta zaś staje się niebezpieczna, gdy oba te państwa zawierają sojusz. (…) Boję się więc nadal okresowego, nieświadomego szaleństwa Niemców i wieloletniego, niewolniczo ideologicznego obłędu Rosjan. I oto Polska będzie żyła między najpotężniejszym obok USA i Japonii mocarstwem produkcyjnym świata a największym kolonialnym imperium tegoż świata, upadającym wprawdzie, lecz zawsze zdolnym jeszcze do szaleństw militarnych. Z zachodnich pacyfistycznych dziś krajów Francji, Włoch, Austrii, przez zjednoczone Niemcy pomostem do euroazjatyckich narodów Imperium sowieckiego jest – Polska. Czy spełnia ona swą rolę, czy okaże się dostatecznie silna, czy komuś nie zawadza, nie przeszkadza? I znów moje pytanie: komu potrzebna jest Polska? (…)
Wbrew „Gazecie Wyborczej” żyjemy w epoce nacjonalizmów, których i Polska nie ominie: gra między mocarstwami nie jest skończona, a Polska, „twór Jałty”, nie wszystkim jest potrzebna. Oby tylko nie stała się Księstwem Warszawskim i oby jej tradycyjne wartości duchowe znalazły swój odpowiednik w sile materialnej. Bo tylko moc produkcyjna daje dzisiaj upragniony przez nas wstęp do klubu uspokojonych chwilowo Zachodnich Mocarstw, do którego tak tęskni i wyjeżdża nasza najzdolniejsza młodzież. Gdyż my, akurat tak w przełomowym dla Europy momencie, znaleźliśmy się w kryzysie, w niżu materialno-cywilizacyjnym. (...) Liczyłem na gwałtowną rewolucję (kontrrewolucję?) własnościowo-produkcyjną, tymczasem mamy reformę monetarną, aby utrzymać w równowadze państwową „strefę budżetową”. (...)
Ale stop! Inteligentny publicysta telewizyjny p. Tadeusz Jacewicz przestrzega przed krytykowaniem „reformy Balcerowicza” (...). Nie będę się więc już skarżył, że to reforma antyprodukcyjna (....). Ale na jedno muszę zwrócić uwagę. Panuje u nas swoista, bo szczera, „propaganda sukcesu”: że, owszem, jest ciężko, ale jak przezwyciężymy trudności, to przyjdzie Wolny Rynek, a wtedy już będzie bardzo dobrze. Otóż uwaga: wolny rynek, gospodarka rynkowa, to nie jest żadna gwarancja dobrobytu, istnieje wiele krajów wolnorynkowych (...), które są bardzo biedne.
Wolny rynek to niezbędna metoda, ale bez gwarancji, bo do jej sukcesu potrzeba wielu jeszcze rzeczy: kadr produkcyjnych, produkcji oryginalnej, specyficznej, potrzebnej na świecie, kapitału inwestycyjnego, rynku kapitałowego – wszystkiego, czego my nie mamy i nie przygotowujemy. Wolny rynek to dobry instrument, ale nie każdy może na nim zagrać.
Co więc będzie, gdy Polska po reformie stanie się krajem gospodarki rynkowej, ale biednej? Jak odegra wówczas swą historyczną rolę między dwoma przekształcającymi się mocarstwami, gdzie przyszło jej mieszkać, między Odrą a Bugiem?
I komu będzie wówczas potrzebna? Poza sobą samą oczywiście.
Fragment pochodzi z artykułu „Komu potrzebna jest Polska” opublikowanego w „Tygodniku Powszechnym” 4 marca 1990 r.
Więcej możesz przeczytać w 2/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.