Zawsze chciała zrozumieć. Wolała to od przyklejania etykietek. Taką miała filozofię zawodu. Nie wahała się, nawet gdy musiała iść wszystkim na przekór.
1.
2011. Kolacja na Starym Mieście. Niemal we wszystkich redakcjach trwają brutalne zwolnienia. Nastroje podłe. Wznoszę toast za wyrzucanych dziennikarzy. Teresa Torańska przerywa mi wpół słowa:
– Daj spokój, zwolnienie z pracy wcale nie musi być takie złe. Ja na przykład, jak wyleciałam z roboty po wprowadzeniu stanu wojennego, wzięłam się do rozmów ze starymi komunistami. Chciałam się dowiedzieć, co im siedzi w głowach. Wiesz, dlaczego ze mną gadali? Bo byli pewni, tak samo jak ja, że piszę do szuflady, że to się nigdy nigdzie nie ukaże. Więc sam widzisz, nie musi być źle – wypaliła.
To była krótka historia powstania „Onych” – jednej z najsłynniejszych książek dziennikarskich w historii. Była niebezpiecznym rozmówcą. Takim, który jest nastawiony na słuchanie, a nie na gadanie. Najchętniej patrzyłaby człowiekowi głęboko w oczy, kiwała głową, by od czasu do czasu rzucić jakieś „niewinne” pytanko. Dlatego kiedy chciało się coś od Torańskiej wyciągnąć, przez cały czas trzeba było uważać – bo role mogły odwrócić się w jednej chwili. Tak było zresztą podczas tej kolacji. Wieczór organizowała Fundacja Reporterów, gościli na niej finaliści konkursu dla dziennikarzy z krajów Partnerstwa Wschodniego – 12 młodych, dobrych reporterów. Torańska wychyla kieliszek i nie czekając, zwraca się do pierwszego reportera z brzegu:
– A ty skąd jesteś? Aaaa… znam to miejsce! A powiedz mi…
Od tej chwili T.T. już kontroluje sytuację i gdyby tylko chciała, wyszłaby z knajpy z 12 dobrymi wywiadami.
2011. Kolacja na Starym Mieście. Niemal we wszystkich redakcjach trwają brutalne zwolnienia. Nastroje podłe. Wznoszę toast za wyrzucanych dziennikarzy. Teresa Torańska przerywa mi wpół słowa:
– Daj spokój, zwolnienie z pracy wcale nie musi być takie złe. Ja na przykład, jak wyleciałam z roboty po wprowadzeniu stanu wojennego, wzięłam się do rozmów ze starymi komunistami. Chciałam się dowiedzieć, co im siedzi w głowach. Wiesz, dlaczego ze mną gadali? Bo byli pewni, tak samo jak ja, że piszę do szuflady, że to się nigdy nigdzie nie ukaże. Więc sam widzisz, nie musi być źle – wypaliła.
To była krótka historia powstania „Onych” – jednej z najsłynniejszych książek dziennikarskich w historii. Była niebezpiecznym rozmówcą. Takim, który jest nastawiony na słuchanie, a nie na gadanie. Najchętniej patrzyłaby człowiekowi głęboko w oczy, kiwała głową, by od czasu do czasu rzucić jakieś „niewinne” pytanko. Dlatego kiedy chciało się coś od Torańskiej wyciągnąć, przez cały czas trzeba było uważać – bo role mogły odwrócić się w jednej chwili. Tak było zresztą podczas tej kolacji. Wieczór organizowała Fundacja Reporterów, gościli na niej finaliści konkursu dla dziennikarzy z krajów Partnerstwa Wschodniego – 12 młodych, dobrych reporterów. Torańska wychyla kieliszek i nie czekając, zwraca się do pierwszego reportera z brzegu:
– A ty skąd jesteś? Aaaa… znam to miejsce! A powiedz mi…
Od tej chwili T.T. już kontroluje sytuację i gdyby tylko chciała, wyszłaby z knajpy z 12 dobrymi wywiadami.
Więcej możesz przeczytać w 2/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.