Osiągnął już wszystko. Prawie. Teraz planuje studia i marzy o rządzeniu No wym Jo rkiem. Ale zanim to nastąpi, udziela głosu świętemu Mikołajowi w filmie „Strażnicy marzeń”. Z Alekiem Baldwinem rozmawia Krzysztof Kwiatkowski.
„Wprost”: Co sprawia, że dojrzały aktor, znany z „Soku z żuka” czy „Polowania na Czerwony Październik”, ze świetnymi rolami w teatrze i nominacją do Oscara, chce podkładać głos w animacji?
Alec Baldwin: Nie mogę pozwolić sobie na nostalgiczną podróż w 3D? „Strażnicy marzeń” to opowieść o Świętym Mikołaju, Zębowej Wróżce i Zającu Wielkanocnym. Przeprowadzili przez dzieciństwo kilka pokoleń ludzi, ratując niewinność w świecie pełnym mroku. Ja poznawałem te postaci z książek i opowieści rodziców. Dzisiaj czasy się zmieniły. To studia filmowe, Dreamworks czy Disney, władają wyobraźnią młodzieży. I cieszę się, że twórcy animacji wracają do klasyki. Przy użyciu najnowszej technologii malują świat dziecięcej fantazji, pełen barw i magii. Chciałem być jego częścią.
Ostatnio rzadziej pokazuje się pan na dużym ekranie.
Wrócę do kina. Ale powoli, bez szaleństw. Niedawno skończyłem grać w „Rockefeller Plaza 30”. Widownia serialu nie powalała, bo NBC nie przyciąga wielkiej publiczności, ale krytyka zareagowała entuzjastycznie, dostaliśmy multum nagród. Poza tym osiągnięcie sukcesu w telewizji wciąga i organizuje niemal cały czas, zostawiając niewiele miejsca na inne aktywności. Jednak po siedmiu latach poczuliśmy, że czas skończyć. „Strażnicy marzeń” to dla mnie dobry krok w stronę nowego życia.
Alec Baldwin: Nie mogę pozwolić sobie na nostalgiczną podróż w 3D? „Strażnicy marzeń” to opowieść o Świętym Mikołaju, Zębowej Wróżce i Zającu Wielkanocnym. Przeprowadzili przez dzieciństwo kilka pokoleń ludzi, ratując niewinność w świecie pełnym mroku. Ja poznawałem te postaci z książek i opowieści rodziców. Dzisiaj czasy się zmieniły. To studia filmowe, Dreamworks czy Disney, władają wyobraźnią młodzieży. I cieszę się, że twórcy animacji wracają do klasyki. Przy użyciu najnowszej technologii malują świat dziecięcej fantazji, pełen barw i magii. Chciałem być jego częścią.
Ostatnio rzadziej pokazuje się pan na dużym ekranie.
Wrócę do kina. Ale powoli, bez szaleństw. Niedawno skończyłem grać w „Rockefeller Plaza 30”. Widownia serialu nie powalała, bo NBC nie przyciąga wielkiej publiczności, ale krytyka zareagowała entuzjastycznie, dostaliśmy multum nagród. Poza tym osiągnięcie sukcesu w telewizji wciąga i organizuje niemal cały czas, zostawiając niewiele miejsca na inne aktywności. Jednak po siedmiu latach poczuliśmy, że czas skończyć. „Strażnicy marzeń” to dla mnie dobry krok w stronę nowego życia.
Więcej możesz przeczytać w 2/2013 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.