O Radwańskich i Janowiczu rozpisują się najważniejsze gazety świata. Zachwycają się stylem Agnieszki, walecznością Urszuli i nietuzinkowym talentem oraz barwną osobowością Jerzego. Doceniają ich miejsca w światowych rankingach. W Polsce przeważnie tylko jęczymy, że Isia przegrała z „jakąś tam Sarą Errani”, a Jerzyk bardziej koncentruje się na wrzeszczeniu, awanturach z sędziami i robieniu show niż ogrywaniu Wawrinki. Typowe. Nikt nie pamięta, że parę lat temu na mapie światowego tenisa Polska w ogóle nie istniała, a zakończony właśnie paryski turniej był ogromnym sukcesem, największym w całej historii polskiego tenisa, chociaż żadna z naszych gwiazd nie doszła nawet do półfinałów. Tego, że po raz pierwszy od lat 70. o naszym tenisie jest naprawdę głośno, władze nie zauważają. Inwestycje w tę dyscyplinę są nieporównywalnie niższe niż ponoszone z publicznej kasy nakłady na coraz bardziej żenującą polską reprezentację piłkarską czy sporty zimowe. Nowy szef Polskiego Związku Tenisa, znany biznesmen Krzysztof Suski, wierzy, że jest w stanie to zmienić. Na razie zadeklarował coroczne dofinansowanie tenisa w Polsce niebagatelną kwotą 1 mln zł. Z własnej, nie z państwowej kieszeni.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.