Jak mówi jeden z bohaterów mojego ulubionego filmu „Dobry rok”, „zwycięstwa rozleniwiają, klęski wzmacniają”. PO z afer taśmowych wyszło wzmocnione (pełna konsolidacja przy wotum zaufania), państwu naszemu afera nie zaszkodziła, bo nic nie jest w stanie mu zaszkodzić, ani podsłuchujący kelnerzy, ani straszni Rosjanie (zresztą przypuszczenie, że podsłuchy zorganizowali Rosjanie, żeby pokrzyżować plany Sienkiewicza wobec wschodniego mocarstwa, jest tak samo absurdalne, jak to, że katastrofa w Smoleńsku była zamachem tychże Rosjan na zagrażającego ich polityce prezydenta Lecha Kaczyńskiego). Myślę również, że afera taśmowa nie przyczyni się do oczyszczenia naszego języka publicznego z wulgaryzmów; przeciwnie, ci, którzy do dziś używali ich wstydliwie i prywatnie, teraz mają gwarancję elit, że to publiczna norma.
Ale kilka wniosków z afery można wyciągnąć. Jeden, że granica między tym, co prywatne, a tym, co publiczne, jest ruchoma: prywatna rozmowa polityków na publiczne tematy prowadzona prywatnym językiem z jedzeniem i piciem za publiczne pieniądze może się stać publiczna, o czym politycy powinni pamiętać, a jeśli chcą zapomnieć, to powinni spotykać się w domach lub popijać za własne pieniądze i nie używać prywatnego języka. Drugi, że polityk to szczególna rola społeczna (taka jak ksiądz?) i nie można jej traktować jak szaty, która obowiązuje tylko w pewnych sytuacjach, np. w mediach czy na posiedzeniach rządu, ale wszędzie.
Wniosek trzeci odnosi się do obalenia stereotypów. Zawsze sądzono, że to kobiety plotkują i są emocjonalne, a mężczyźni są racjonalni i myślą o sprawach ważnych. Okazało się, że jest inaczej. Poza tym chyba żadna kobieta, prócz tych, które startują w wyborach miss, nie jest aż tak zajęta rozmiarami elementów swojego ciała (i ciał koleżanek) jak nasi politycy. Wszystko to dowodzi, że polski system polityczny powinien się nazywać demokracja fallokratyczna (od fallusa), bo to chyba lepiej pasuje do Polski niż demokracja liberalna.
Ale nie tyko fallokratyzm niszczy demokrację. Niszczą ją jeszcze inne wydarzenia, choć podobnej natury. W mojej opinii znacznie groźniejsze dla polskiej demokracji niż afera podsłuchowa było odwołanie przedstawienia „Golgota Picnic”. Po raz kolejny, tym razem na znacznie większą skalę, zawiązała się koalicja organizacji „sportowych”, „patriotycznych” i „religijnych”(niektórzy złośliwie mówią: kibole, naziole i biskupi), które grożąc przemocą, zmusiły organizatorów do odwołania wydarzenia artystycznego. Pośrednim inicjatorem zajść był bp Gądecki, który stara się wzmocnić kruchość uczuć religijnych, własnych i wiernych, kołtuństwem i przemocą. Gdyby bp Gądecki miał odrobinę wrażliwości wykształcenia estetycznego lub zdrowego rozsądku i obejrzał spektakl, toby zrozumiał, że jest to przedstawienie arcychrześcijańskie i antykonsumpcyjne i że można je krytykować (osobiście nie odpowiada mi taki styl), ale nie można chronić religii, zagrażając konstytucyjnym wolnościom obywateli. Zgodnie bowiem z naszą konstytucją każdy obywatel i obywatelka, katolicy i ateiści, biskupi i artyści mają takie samo prawo do wyrażania swoich poglądów; mamy wolność religijną, ale zarazem wolność twórczości artystycznej oraz wolność korzystania z dóbr kultury (i to nie tylko religijnej). Ponadto, o czym zdaje się nie wiedzieć prezydent Poznania, który działaniom kibolsko-nacjonalistyczno-religijnym się nie przeciwstawił, mamyw Polsce zakaz istnienia organizacji, których program i działania dopuszczają stosowanie przemocy. W Poznaniu on nie obowiązuje.
Na szczęście skandal wokół „Golgota Picnic” rozpętany przez biskupa o kruchych uczuciach religijnych miał swój pozytywny aspekt. Oburzone środowiska ludzi kultury i jej odbiorców zorganizowały „Polska P icnic”, czyli czytanie (lub oglądanie) spektaklu w różnych teatrach w całej Polsce. Prócz Lublina. Tamtejsza kuria oprotestowała wydarzenie; zastraszeni organizatorzy się poddali. W Lublinie (i w Poznaniu) kultura musi więc mieć imprimatur kurii biskupiej. Gdzie jeszcze? Nowy totalitaryzm? Nie. To tylko państwo wyznaniowe. I podsłuchowe.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.