Polski biznes ma się dziś cudownie. Wszystko gra. Nie ma „tłustych misiów”, którym trzeba „pokazać, jak jeszcze ich można okraść”. Nie ma snucia planów, jak tu państwo ma przejąć prywatne firmy, a potem sprawdzić, czy „te kontrole są zasadne”. Nie ma marzeń o powołaniu struktur na misie. Nie ma wielkich zatrzymań, ze służbami w kominiarkach. Nikt nikogo nie skuwa w kajdanki. Nie ma absurdalnych kaucji, które po kilku dniach musi uchylać sąd, bo okazują się bezzasadne. Nie ma rzeszy eksministrów na posadach w spółkach skarbu państwa, nie ma ciągłej dyskusji, gdzie tu kogo ulokować i komu zrobić dobrze, bo on jest „nasz”. Biznes i organizacje zrzeszające przedsiębiorców cieszą się, że jest pięknie, że jest lato, że 25 lat wolności. Henryka Bochniarz, szefowa Lewiatana zorganizowała kilka dni temu piknik, gdzie snuła plany Polski roku 2025 z „wyzwoloną nową fali przedsiębiorczości”, liberalizacją, prywatyzacją, demokratyzacją...
Kiedy kilka dni temu zwróciliśmy się do Henryki Bochniarz z prośbą o rozmowę na temat stosunku rządu do przedsiębiorców, szefowa Lewiatana, organizacji zrzeszającej 3900 firm, powiedziała wprost, że nie zamierza na ten temat rozmawiać. Marek Goliszewski z BCC chciał rozmawiać, ale zanim to nastąpiło, wyjechał na urlop. Skierował nas do podpisanego przez siebie oświadczenia, w którym – razem z szefami Polskiej Rady Biznesu oraz Krajowej Izby Gospodarczej i Związku Rzemiosła Polskiego – domagają się od premiera jasnej deklaracji: „Czy jest z nami, czy przeciwko nam”. Andrzej Malinowski, prezydent organizacji Pracodawcy Rzeczypospolitej Polskiej, też obiecał rozmowę, ale zaraz przestał odbierać telefon. Nie odpowiedział nam też Andrzej Arendarski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej.
Cofnijmy się w czasie i wyobraźmy sobie, że Ludwik Dorn przychodzi do Sławomira Skrzypka i zastanawia się, jak zniszczyć „tłustego misia”, jednego z polskich miliarderów. Myślą, jakie tu służby do tego wykorzystać. Henryka Bochniarz zorganizowałaby wtedy piknik, ale pod KPRM. Padłyby słowa o dyktaturze i zamachu, podłym i bezpodstawnym ataku na polską przedsiębiorczość, ten fundament naszego rozwoju i źródło sukcesów. Ta tyrada trwałaby kilka tygodni, dopóki Dorn nie zostałby odwołany, a Skrzypek sam nie zrezygnował.
Czasy się jednak zmieniły i od czasów PiS biznes pewnie może znieść więcej. Być może próg bólu poszedł w górę. Coś mi się jednak wydaje, że nasi obrońcy biznesu oburzają się selektywnie, stosując moralność Kalego spopularyzowaną przez nikogo innego, jak Henryka Sienkiewicza. Albo boją się, że ta „pała” może wkrótce trafić w nich, więc na wszelki wypadek lepiej się nie wychylać.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.