28 czerwca tego roku uczestnicy parady gejowskiej w Berlinie. W tych berlińczyków, którym manifestacja się nie podobała, ciskano zużytymi prezerwatywami, pokazywano im obsceniczne gesty i prowokacyjnie obnażano przed nimi genitalia. W ostatnich dniach podobne parady odbyły się w Budapeszcie, Marsylii, Kolonii, Rzymie, Porto, Oslo, Wiedniu, Nowym Jorku, Zurychu czy Săo Paulo.
Mieszkańcy tzw. trójkąta bermudzkiego w Berlinie między Nollendorfplatz oraz ulicami Motzstrasse i Fuggerstrasse (w dzielnicy Schöneberg) przed paradą gejów wyjechali z miasta. Tylko to im pozostało, bo socjaldemokratyczny nadburmistrz Klaus Wowereit jest gorącym zwolennikiem obscenicznych parad homoseksualistów. Gdy objął urząd, publicznie przyznał, iż jest homoseksualistą: "Jestem gejem i to jest OK". To on otwierał w tym roku gejowską paradę i nie krył, że jest z tego dumny.
W manifestacjach gejów i lesbijek już nie chodzi o natrętne demonstrowanie odmienności seksualnej, to wręcz terroryzowanie tzw. normalnej większości - jak w Rzymie za czasów Kaliguli. Politycy temu ulegają, bo geje i lesbijki to bardzo wpływowe lobby. Przeciwnicy obscenicznych parad muszą się liczyć z tym, że publicznie zostaną nazywani "głupimi reakcjonistami".
Uwodzenie establishmentu
Na tegorocznej paryskiej Paradzie Dumy Lesbijek, Gejów, Biseksów i Transseksów" (28 czerwca) podstarzali panowie na łyżworolkach ścigali się z wozami, którymi jechali najbardziej prowokujący transwestyci - w rytm samby trzęśli genitaliami, zachęcali publiczność do kopulowania oraz inscenizowali seks oralny. Na czele parady (600 tys. osób) kroczył
53-letni mer stolicy Francji Bertrand Delanoe, sam zdeklarowany homoseksualista. W tym roku przyłączyli się do niej politycy wszystkich partii, choć do niedawna gauliści nawet nie odpowiadali na zaproszenia organizatorów. Paradzie gejów w Rzymie przewodził mer Francesco Rutelli, także zdeklarowany homoseksualista. W nowojorskich paradach uczestniczy Michael Bloomberg, obecny burmistrz Nowego Jorku, podobnie jak senator Hillary Clinton. Bill Clinton był pierwszym prezydentem USA, który spotkał się z delegacją gejów i lesbijek i publicznie ich poparł.
Podczas ubiegłorocznej parady w Berlinie pozdrowienia uczestnikom przesłał socjaldemokratyczny kanclerz Gerhard Schröder. W tym roku polityczne poparcie dla gejów i lesbijek wyraził już niemal cały niemiecki establishment. Nadburmistrz Klaus Wowereit zamierza doprowadzić do tego, by w 2010 r. w Berlinie została zorganizowana gejowska olimpiada - Gay Games, w której weźmie udział 20 tys. sportowców lesbijek i gejów z całego świata. Pierwsza gejowska olimpiada odbyła się w 1982 r., ostatnia w 2002 r. w Sydney. Następną przewidziano w 2006 r. w Montrealu.
Dwa lata temu po raz pierwszy geje i lesbijki przemaszerowali ulicami Zagrzebia, zdobywając w ten sposób przyczółek na Bałkanach. Coraz śmielej wychodzą też na ulice Afryki (Johannesburg, Lagos) i Azji (Seul, Tokio, Manila czy Bangkok). Obecnie władze żadnego z wielkich miast nie odważą się wydać zakazu przemarszu, bo narażą się na zarzut dyskryminacji mniejszości. Siłę organizacji gejów i lesbijek pokazuje reakcja na wystąpienie senatora USA Trenta Lotta, który w 1998 r. stwierdził: "Nie należy się znęcać nad homoseksualistami ani traktować ich jak wyrzutków. Trzeba się starać pokazać im, jak mogą sobie poradzić z tym problemem. Można się tu posłużyć analogią do wychodzenia z alkoholizmu". Lott za te słowa został okrzyknięty faszystą i rasistą.
Wielkim wsparciem dla gejów i lesbijek okazał się niedawny werdykt kanadyjskiego sądu w Ontario. Sędziowie orzekli, że urzędy stanu cywilnego naruszają konstytucyjną zasadę równości, uznając, że małżeństwem może być jedynie związek kobiety i mężczyzny. W uzasadnieniu podano, iż "wykluczenie z instytucji małżeństwa par żyjących w związkach jednopłciowych narusza ich godność". Wyrok zapadł w procesie wytoczonym rządowi Kanady przez Michaela Leshnera, prawnika i geja, który chciał poślubić Michaela Starka. Rząd kanadyjski nie złożył apelacji, co oznacza, że Kanada stanie się po Holandii i Belgii trzecim krajem, w którym pary homoseksualne traktowane będą tak samo jak heteroseksualne. Sąd Apelacyjny w Ontario zobowiązał urzędy stanu cywilnego do wydawania świadectw zawarcia związku małżeńskiego parom gejowskim i lesbijskim oraz rejestracji tych małżeństw.
Holding Międzynarodowa Duma
Parady gejów i lesbijek to nie spontaniczne akcje amatorów, lecz swego rodzaju różowa międzynarodówka. Międzynarodowe Stowarzyszenie Koordynatorów Dni Dumy Lesbijek, Gejów, Biseksualistów i Transseksualistów to prawdziwy globalny holding. Kiedy ten ruch powstawał w 1981 r., spotkało się siedem osób reprezentujących nie liczące się organizacje. Już rok później w Bostonie powstało Narodowe Stowarzyszenie Koordynatorów Dni Dumy Lesbijek i Gejów założone przez komitety z sześciu wielkich amerykańskich miast. W 1987 r. do organizacji dołączyły grupy kanadyjskie i zyskała ona przydomek "międzynarodowa" (IAL/GPC). W 1992 r. połączyły się organizacje południowoamerykańskie i europejskie, a w 1997 r. podczas dorocznej konferencji w Nowym Jorku dołączyli przedstawiciele Afryki, Australii i Nowej Zelandii. Holding zrzeszający organizacje gejów, lesbijek i transseksualistów w obecnej postaci ukształtował się w 1999 r. i przyjął nazwę InterPride (Międzynarodowa Duma).
Obecnie holding InterPride składa się ze 120 organizacji reprezentujących 24 najwyżej rozwinięte kraje świata (praktycznie lista tych krajów pokrywa się z listą członków OECD). Jak wynika z dokumentów dorocznych konferencji InterPride, jest to już potężna międzynarodowa organizacja lobbystyczno-biznesowa. O jej możliwościach świadczy to, że w ciągu roku organizuje 175 wielkich imprez na wszystkich kontynentach (aż 107 spośród tych imprez odbywa się w USA i Kanadzie). Niektóre z nich gromadzą prawie milion uczestników, a ich budżety przekraczają 100 mln dolarów. Największe imprezy odbywają się w Săo Paulo, Nowym Jorku, Toronto, San Francisco, Los Angeles, Sydney, Berlinie i Wiedniu. Tylko w Nowym Jorku w czerwcu organizowane są cztery wielkie widowiska. Co roku w imprezach organizowanych przez InterPride bierze udział ponad 20 mln osób.
InterPride ma 20 central regionalnych z systemami łączności komputerowej i satelitarnej, a także własne ośrodki, firmy usługowe, a nawet instytucje finansowe. Organizację wspierają też możni sponsorzy, na przykład MasterCard, Bud Light, Bacardi, Delta czy Disney. Jej członkami są osoby zarabiające znacznie ponad przeciętną, często menedżerowie, ludzie mediów, filmu, teatru. InterPride stosuje też swoisty szantaż wobec władz metropolii, przyznając tytuły World Pride. Miasto, które nie ma takiego wyróżnienia, może zostać uznane za nieprzyjazne gejom i lesbijkom, co powoduje, że odradza się na przykład organizowanie tam wyjazdów turystycznych czy robienie interesów. Kiedy Watykan przygotowywał się do jubileuszu roku 2000, InterPride przyznał tytuł World Pride Rzymowi. Korzystając z zaplecza finansowego i logistycznego organizacji, Circolo Mario Mieli przygotował w lipcu 2000 Marsz Dumy, w którym wzięło udział 700 tys. osób. Parada była oczywiście wymierzona w watykańskich tradycjonalistów.
Kto rządzi różową międzynarodówką?
Ruch gejów i lesbijek ma oczywiście swoją kombatancką przeszłość. 27 czerwca 1969 r. w barze Stonewall Inn w nowojorskiej dzielnicy Greenwich Village policja przeprowadziła akcję przeciwko gejom. Podczas interwencji doszło do regularnej bitwy. Lokal kilkakrotnie przechodził z rąk do rąk. Starcia trwały trzy doby. Gdy policjanci natarli dużymi siłami, geje podpalili bar. Na pamiątkę tamtych wydarzeń co roku
27 czerwca w ponad stu miastach świata odbywają się demonstracje gejów i lesbijek. W gejowskiej mitologii funkcjonuje też pierwszy marsz na Waszyngton (14 października 1979 r.), w którym wzięło udział ponad 100 tys. osób.
Pielęgnacją kombatanckiej tradycji zajmuje się powołana w 1984 r. nowojorska organizacja Heritage of Pride (Dziedzictwo Dumy), mająca wielkie wpływy w nowojorskich mediach. Rocznie zbiera ponad 100 mln dolarów na "utrwalanie Dziedzictwa Dumy". Organizacją kierują Alan Reiff i Amy Kaufman, którzy wcześniej angażowali się w ruch hippisowski oraz aktywnie wspierali akcje antyglobalistów, m.in. w Seattle. Za biznesową stronę przedsięwzięcia odpowiada Anthony Dean, również aktywny w zbieraniu środków na akcje antyglobalistów. HOP wybiera co roku tzw. wielkich marszałków - znane osobistości, które odgrywają role głównych lobbystów i rzeczników organizacji. Wyróżnia ich to, że mają lewicowe poglądy, bardzo bliskie antyglobalistom. Wielkimi marszałkami HOP są obecnie Cherry Jones i Terrence McNally. Jones występuje w teatrach na Broadwayu, ma też na koncie role filmowe i telewizyjne. Pojawiła się w takich filmach, jak "Erin Brockovich" czy "Zaklinacz koni". Jest też współzałożycielką American Repertory Theatre. Z kolei Terrence McNally to przede wszystkim dramaturg, zdobywca sześciu Tony Awards, wielokrotnie wyróżniany przez stowarzyszenie nowojorskich krytyków, laureat nagrody Emmy. Sztuki o gejach zaczął pisać już w latach 60., czym zasłużył sobie na miano "gejowskiego dramaturga".
Ideologiczna nadbudowa
O ile InterPride jest swego rodzaju koncernem zajmującym się zdobywaniem pieniędzy i organizowaniem imprez oraz kampanii, o tyle Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów i Lesbijek (ILGA - The International Lesbian and Gay Association) dba głównie o ideologiczną nadbudowę. ILGA powstała w 1978 r. w Coventry (Wielka Brytania). Założyli ją przedstawiciele organizacji gejowskich z dziesięciu krajów Europy - początkowo jako Międzynarodowe Stowarzyszenie Gejów (IGA), które w 1986 r. przekształcono w Międzynarodowe Stowarzyszenie Lesbijek i Gejów. Obecnie ILGA zrzesza 350 stowarzyszeń z 82 krajów świata. Jej członkowie uczestniczą w pracach ONZ, brali udział w II Światowej Konferencji Praw Człowieka w Wiedniu (w 1993 r.) oraz w IV Światowej Konferencji ds. Kobiet w Pekinie (w 1995 r.) W 1998 r. ILGA uzyskała status konsultanta przy Radzie Europy. Organizacja, której siedziba mieści się w Brukseli, ma też duże wpływy w strukturach Unii Europejskiej - ściśle współpracuje z nią na przykład Anna Diamantopoulou, komisarz europejski ds. społecznych. Aktywnym jej lobbystą jest wspomniany już Klaus Wowereit. Na ostatniej konferencji ILGA w Portugalii obecny był Pat Cox, przewodniczący Parlamentu Europejskiego.
Różowa ofensywa
Różowa międzynarodówka zyskała wielkie wpływy w amerykańskim przemyśle filmowym oraz telewizji. Dzięki temu w filmach pojawiają się wątki będące wręcz apoteozą związków homoseksualnych, na przykład w takich obrazach, jak "Filadelfia" z Tomem Hanksem, "Klatka dla ptaków" z Robinem Williamsem czy "Lepiej być nie może" z Jackiem Nicholsonem. Pierwszym popularnym serialem telewizyjnym, w którym pozytywnie mówiono o homoseksualistach, była "Dynastia". Obecnie homoseksualizm to już standard w serialach i sitcomach, m.in. w "Melrose Place", "Gdzie diabeł mówi dobranoc" czy "Will i Grace" (w tym ostatnim dwaj główni bohaterowie są gejami). Podobnie dzieje się w przemyśle rozrywkowym. W głośnym wideoklipie George'a Michaela "Outside" pojawiają się całujący się geje. W Niemczech powstała gejowska wersja "Randki w ciemno", zaś w USA pokazano reality show "Eksperyment - geje i hetero".
W 1998 r. na Broadwayu wystawiono sztukę "Corpus Christi", która przedstawiała postać przypominającą Jezusa. Bohater był gejem, w dodatku utrzymującym stosunki seksualne z uczniami. Tego było już za wiele! Po demonstracjach Ligi Katolickiej przedstawienie zdjęto z afisza. Kościoły protestanckie coraz częściej jednak ulegają presji różowej międzynarodówki. W sierpniu 1997 r. jeden z pastorów Zjednoczonego Kościoła Metodystycznego w Stanach Zjednoczonych udzielił pierwszego ślubu parze lesbijek. Został wprawdzie za to ukarany przez władze kościoła, lecz stworzył precedens. Dwa lata później Zjednoczony Kościół Chrystusowy w USA otwarcie poparł gejów, lesbijki i transseksualistów. Obecnie takiego poparcia udziela im ponad 20 kościołów.
Unijne prawo już od trzech lat zakazuje szkołom katolickim odmawiać zatrudnienia nauczyciela z powodu jego odmiennych preferencji seksualnych. Co rusz pojawiają się pomysły wprowadzenia do szkół nauczania seksualnego, w którym homoseksualne związki będą przedstawione w sposób pozytywny (taki pomysł ma na przykład SPD w Hamburgu). Także dziennikarze są poddawani presji. Amerykańska organizacja GLAAD (Gay and Lesbian Alliance Against Defamation) uczy, jak protestować w stacjach radiowych i telewizyjnych, a także naciskać na sponsorów audycji, w których pojawiają się antygejowskie akcenty.
Państwo seksualnie neutralne
Popularność gejowskich imprez także wśród heteroseksualistów wynika z tego, że przypominają one do złudzenia antyczne bachanalia czy średniowieczne imprezy karnawałowe, a z ostatnich czasów - parady fanów techno. Kolumny falujących uczestników gromadzą się wokół ruchomych platform, z których puszczana jest głośna muzyka. Pokoleniu wychowanemu na MTV takie imprezy kojarzą się z luzem i dobrą zabawą. Wcześniej jednak to fani techno czerpali od homoseksualistów. Tomasz Szlendak, socjolog z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, zauważa, że to właśnie berlińska Love Parade, impreza matka wszystkich parad techno na świecie, zaczerpnęła z karnawałowej estetyki gejów. Jeszcze w latach 70. demonstracje gejowskie przypominały zwykłe polityczne protesty. Karnawałowe przebranie okazało się doskonałym sposobem na przyciągnięcie młodzieży. - Żyjemy w czasach, w których nadrzędną wartością jest chęć wyróżnienia się. Dlatego parady przebierańców stały się tak modne. Geje szczególnie zyskali na atrakcyjności, bo tzw. alternatywny styl życia wydaje się bardziej indywidualistyczny. To przyciąga młodych ludzi - mówi prof. Wojciech Burszta, etnolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Dlaczego geje, lesbijki i inne mniejszości seksualne są tak bardzo agresywne? Psychologowie tłumaczą to kompleksem winy, a także kompleksem niższości. Agresywne manifestowanie swojej odrębności jest formą odegrania się na tzw. normalnej większości. Z kolei oskarżanie wszystkich dookoła o nietolerancję wobec mniejszości seksualnych jest próbą wywołania poczucia winy u większości, a właściwie poczucia współwiny. Tymczasem to, jakie ktoś ma preferencje seksualne, jest tak samo jego prywatną sprawą, jak to, jaką religię wyznaje czy jakie ma poglądy polityczne. Narzucanie tego innym jest rodzajem seksualnej agresji. A przecież demokratyczne państwo powinno pozostać seksualnie neutralne, tak jak jest religijnie neutralne. Nie oznacza to żadnej dyskryminacji mniejszości seksualnych, oznacza tylko prawo do obrony przed dyskryminacją z ich strony. Warto bronić tego prawa większości, tak jak powinno się bronić każdego dręczonego przedstawiciela mniejszości seksualnej.
Różowa międzynarodówka uważa się za przodującą siłę ludzkości: wyznaczającą polityczne, moralne i obyczajowe standardy. Fakt, że podczas parad gejów i lesbijek nikt nie liczy się z normalnymi mieszkańcami metropolii, to także przejaw rewolucyjnej arogancji. Obserwując obsceniczne i wyzywające parady coraz bardziej pewnych siebie "nowych wybranych", można się bać kolejnej dyktatury - wyzwolonych "postępowców"!
Wielkie fal(l)owanie Burkhard Lenz, rzecznik obywatelskiej inicjatywy przeciw Love Parade, przegrał. Mimo że od kilku lat stara się storpedować tę imprezę, największe na świecie narkoparty pod gołym niebem ma się dobrze. Jedyne, co Lenz osiągnął przy wsparciu berlińskiego deputowanego Horsta Poratha z SPD, to pozbawienie imprezy statusu demonstracji politycznej. Dla organizatorów z firmy Planetcom oznacza to przede wszystkim wzrost kosztów własnych. Dotychczas za sprzątanie śmieci i rekultywację terenów zielonych po Love Parade płaciło miasto. Christoph Schaf, szef firmy zajmującej się utrzymaniem zieleni Tiergarten, ocenia, że podczas każdej parady zniszczeniu ulega 5 ha parku, a szkody przekraczają pół miliona euro. Stołeczni senatorzy uznali jednak, że impreza "popularyzuje miasto i jest ważnym czynnikiem gospodarczym". Dla pogrążonego w wielomiliardowym długu Berlina to ważne argumenty, przesłaniające nawet zarzuty o masowym alkoholizowaniu i narkotyzowaniu się uczestników parady. - Niesłusznie i krzywdząco nadano Paradzie Miłości etykietę największego narkoparty świata - broni imprezy Elfriede Koller, rzeczniczka berlińskiego Senatu ds. narkotyków. - Konsumpcja narkotyków dramatycznie wzrasta - ripostuje Rüdiger Engler, szef wydziału ds. zwalczania narkotyków stołecznej policji. Jego opinię potwierdza m.in. Katherina Vollmar z pogotowia antynarkotykowego: "Pierwszych zamroczonych narkotykami można znaleźć już wczesnym rankiem, zanim w ogóle zaczyna grać muzyka. Przed rokiem zarekwirowano trzykrotnie więcej tabletek ecstasy niż przed trzema laty". Podczas "karnawału miłości" dealerzy mają rekordowe utargi. W środowiskach techno pojawiła się również nowa, silniejsza i groźniejsza odmiana ecstasy, znana w USA jako ice lub yaba. Piotr Cywiński |
Love Parade w liczbach 1989 - Matthias Roeinghm vel techno DJ dr Motte organizuje po raz pierwszy na Kurfürstendamm w Berlinie Zachodnim festyn pod hasłem "Pokój, radość, om-lety"; muzykę nadawano ze zdezelowanego busa, impreza zgromadziła 150 osób. 1993 - liczba uczestników parady przekroczyła 30 tys. 1995 - w Love Parade pod hasłem "Pokój na ziemi" wzięło udział 300 tys. młodych ludzi. 1996 - Love Parade po raz pierwszy odbyła się w pobliżu Bramy Brandenburskiej, na Strasse des 17 Juni; pod hasłem "Jesteśmy jedną rodziną" bawiło się 750 tys. fanów techno. 1997 - pod hasłem "Wpuść słońce do swego serca" w paradzie uczestniczyło milion osób. 2000 - Love Parade po raz pierwszy zorganizowano w czterech miastach, liczbę uczestników oszacowano na 1,5 mln. 2002 - Love Parade straciła status demonstracji politycznej, co dla organizatorów oznacza wzrost kosztów o około 700 tys. euro; muszą też zapłacić za ochronę parku, naprawienie szkód i sprzątanie. |
Bachanalia Parady urządzane przez gejów i lesbijki często są porównywane do bachanaliów - orgii ku czci Dionizosa, boga płodnych sił natury, religijnej ekstazy i wina. W Tebach całe miasto (przede wszystkim kobiety) oddawały się orgiastycznym tańcom. Król Teb Penteusz nie zgodził się na świętowanie bachanaliów, za co został rozszarpany przez tłum. Senat rzymski zabronił ich organizowania w 186 r. p.n.e., lecz wiele sekt mistycznych nie przestrzegało zakazu. Bachanalia i ich odmiany - saturnalia i luperkalia - stały się niebezpieczne dla tworzącego się chrześcijaństwa. Kościół katolicki nadał im nowy sens, wskutek czego przekształciły się w karnawał. Nawet w pobożnym średniowieczu nie brakowało podobnych szaleństw. Love Parade, święto hedonizmu, to tylko dalszy ciąg bachanaliów. - Średniowieczne szaleństwa karnawałowe, kiedy ulica kpiła z duchownych i władzy czy wygłaszała apoteozę seksu, przekraczały wszelkie przyjęte dzisiaj normy dobrego smaku. Po miastach szwendały się gromady młodzieńców, nie panujących nad swym rozporkiem i dopuszczających się gwałtów na dziewczętach - mówi prof. Dariusz Łukasiewicz, historyk z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dopiero na przełomie XVIII i XIX wieku, w czasach zwycięstwa moralności mieszczańskiej, post zaczął wygrywać z karnawałem, zwłaszcza w krajach protestanckich. Kaligula - Caius Caesar Augustus Germanicus Markiz de Sade |
Polska Duma Gejowska Pierwsze spotkanie nieformalnych grup gejów w Polsce odbyło się w styczniu 1987 r. w Warszawie, a już w maju 1987 r. polscy delegaci brali udział w Światowej Konferencji ILGA w Kolonii. |
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.