Profilaktyka widmo
Fundusze na walkę z alkoholizmem pochodzą z opłat uzyskanych z koncesji na sprzedaż alkoholu - tzw. kapslowego. Im szerszym strumieniem leją się w gminie napoje procentowe, tym więcej jest potem pieniędzy na tzw. programy trzeźwościowe. Większe gminy miejskie mają na profilaktykę alkoholową po 4-5 mln zł. Środki te muszą być przeznaczone na taki właśnie cel, bo tego wymaga ustawa. Nie precyzuje ona jednak, co oznacza taka profilaktyka. Gminy mogą wydawać pieniądze, na co i jak chcą, i w praktyce nikt tego nie kontroluje.
W Opolu fundusz (1,7 mln zł z "kapslowego") przeznaczono na remonty budynków, zakup sprzętu sportowego i audio-wideo. W Lublinie za pieniądze na zwalczanie alkoholizmu kupiono samochody dla straży miejskiej. W Żninie (woj. kujawsko-pomorskie) wyremontowano oddziały w miejscowym szpitalu, a w Świebodzinie (woj. lubuskie) nabyto pompy dyfuzyjne. Według informacji NIK, pieniądze przeznaczane na profilaktykę alkoholową wydawane były na plakaty i broszury antyalkoholowe, których potem nie kolportowano. W Bielsku-Białej z takich pieniędzy sfinansowano 13 nowych etatów strażników miejskich (za 390 tys. zł rocznie). Strażnicy mają uniemożliwiać niszczenie mienia komunalnego przez pijaków. W Tychach ponad pół miliona złotych przeznaczono na budowę boiska i program sportowy, co nie ma nic wspólnego ze zwalczaniem alkoholizmu. Kilkanaście milionów złotych wydano w całym kraju na gminne szkolenia ginekologów, "aby informowali kobiety ciężarne o szkodliwości picia alkoholu".
Od 80 tys. zł do 200 tys. zł kosztuje założenie klubu abstynenta, który wcale nie musi działać - jak "Wyzwolenie" w Katowicach czy kluby w Sosnowcu, o których napisał "Dziennik Zachodni".
W wielu miejscowościach po kilkaset tysięcy złotych przeznacza się na szkolenia handlowców i sklepikarzy, przekonując ich, żeby nie sprzedawali alkoholu nieletnim. Z pieniędzy na zwalczanie alkoholizmu płaci się dodatki do pensji nauczycieli, żeby uświadamiali dzieciom, jak szkodliwe jest picie alkoholu.
Legalne marnotrawstwo
Opłacani są rzekomi wolontariusze działający w gminnych komisjach rozwiązywania problemów alkoholowych. W wielu sprawozdaniach tych komisji można przeczytać, że połowa środków, którymi dysponują, jest wydawana na "inne cele związane z profilaktyką". Z raportów Regionalnej Izby Obrachunkowej w Łodzi wynika, że na przykład urzędnik ze Strykowa, który był członkiem gminnej komisji rozwiązywania problemów alkoholowych, brał za pracę w niej pensję i dietę, mimo że komisja obradowała w godzinach pracy urzędu. Z kolei w Brzezinach członkowie komisji dostawali pieniądze za kontrolowanie sklepów i restauracji, chociaż - zgodnie z uchwałą rady - powinni je otrzymywać tylko za udział w posiedzeniach.
Państwowa Agencja Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i nadzorujące finanse gmin izby obrachunkowe mają ograniczone możliwości przeciwdziałania marnotrawieniu pieniędzy przeznaczanych na profilaktykę antyalkoholową, co przyznaje Bogusław Prajsner, wiceszef PARPA. Agencji coś się jednak udało: nie dopuściła na przykład do sfinansowania pomysłu monitorowania ulic, co miało służyć "wychwytywaniu osób nietrzeźwych". Zapobiegła też wydaniu pieniędzy z "kapslowego" na budowę muru cmentarnego, choć władze gminy argumentowały, że na cmentarzu pochowanych jest wiele osób, które zmarły z przepicia. Ale były to wypadki, kiedy gminy same prosiły o skonsultowanie swoich projektów. Gminy nie mają jednak takiego obowiązku, większość wydaje pieniądze wedle uznania, czyli przeważnie bez sensu. Jak zauważa Alicja Szczepanik, prezes Śląskiej Izby Obrachunkowej, trudno potem te wydatki kwestionować, bo ustawa nie precyzuje, co można uznać za profilaktykę antyalkoholową, a co nią nie jest.
Na początku lat 80. przeciętny Polak wypijał 8,4 l alkoholu rocznie (w przeliczeniu na stuprocentowy spirytus), obecnie ten wskaźnik zmniejszył się o blisko 2 litry. Tyle że ponad połowę alkoholu kupowanego w Polsce konsumuje zaledwie 5,3 proc. jej mieszkańców. Alkoholizm można zwalczać na wiele sposobów, żaden nie okazał się w pełni skuteczny. Szwedzi podnieśli ceny alkoholu i ograniczyli liczbę jego punktów sprzedaży, Niemcy postawili na leczenie na koszt państwa osób uzależnionych i wspieranie finansowe ich rodzin. W USA alkoholikom pomagają tysiące stowarzyszeń otrzymujących pieniądze od państwa i prywatnych sponsorów. W Polsce działają wzorowane na amerykańskich i zachodnioeuropejskich programy pomocy anonimowym alkoholikom i rodzinom uzależnionych. Na te przedsięwzięcia ciągle brakuje pieniędzy. Zwalczanie alkoholizmu fikcyjnymi programami ośmiesza jedynie ideę przeciwdziałania tej społecznej pladze. Marnowane co roku miliardy można przeznaczyć na znacznie efektywniejsze programy.
|
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.